Jednym z wymogów Unii Europejskiej jest zliczenie bydła. W Polsce ta ewidencja „rodzi się w bólach”. W dwóch województwach: na Warmii i Mazurach oraz na Podkarpaciu wprowadzono pilotażowy właśnie program liczenia zwierząt hodowlanych. Jest on potrzebny do wdrożenia systemu IACS - czyli systemu naliczania unijnych opłat dla rolników. Pilotaż trwa już dwa lata. W tym czasie na Podkarpaciu udało się policzyć i zakolczykować zaledwie dwadzieścia procent bydła.

Przeszkodziły obawy przed pryszczycą oraz to, że nowelizacja ustawy weterynaryjnej wejdzie w życie dopiero od nowego roku (miała wejść rok wcześniej). Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa

nie ma jeszcze zebranych danych, gdyż powsiada je jeszcze firma, która kolczykowała bydło. Obecnie dane z kolczykowania wprowadzane są do bazy danych, a dopiero po wstępnej weryfikacji zostaną przekazane dalej. Następnie wszystko jeszcze raz zostanie zweryfikowane i to dopiero będzie zaczątek do bazy danych Agencji. Weryfikacją zajmą się ludzie z biur Agencji, które już istnieją w każdym powiecie. Oponenci takiego wdrażania ewidencji bydła twierdzą, że pieniądze zostały wydane bezmyślnie, właśnie na te biura. Baza danych dla całego kraju ma być gotowa do końca przyszłego roku. A w wypadku wejścia Polski do Unii bez ewidencji, przejdzie nam „koło nosa” kilka miliardów euro.

Urzędnicy Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa tłumaczą przede wszystkim, że wina nie leży wyłącznie po ich stronie, bo Unia miała być informowana za pośrednictwem ówczesnego ministerstwa rolnictwa o tym, że amerykańska prywatna firma przygotowuje bazę dla systemu. Zastrzeżenia pojawiły się dopiero wtedy, gdy pojawiła się gotowa dokumentacja. Sam system IACS nie jest jednorodny w różnych krajach Unii. Polska w ramach programu pilotażowego liczy krowy kolczykując je, choć już dzisiaj wiadomo, że Unia z kolczykowania bydła zrezygnuje. Krowy będą połykać specjalne porcelanowe pojemniki z chipami, będą przeprowadzane przez specjalne metalowe bramki i tak będą liczone. Okaże się jeszcze za kilka lat, że w kolejnej dziedzinie nie jesteśmy przygotowani do unijnych warunków. Wprowadzaniu IACS-u towarzyszy niesamowity wręcz bałagan. Program pilotażowy zakładał policzenie miliona krów w dwóch województwach. Gdy już wybrano teren, przeprowadzono przetargi i okazało się, że... tylu krów po prostu nie ma. Mimo wszystko rozpoczęto liczenie, po czym lekarze weterynarii zabronili wstępu do obór, w obawie przed pryszczycą. Gdy wznowiono liczenie, okazało się, że umowa z firmą liczącą bydło skończyła się. Nie było czasu na kolejny przetarg, a więc kolejnego przetargu nie będzie. Zgodził się na to Urząd Nadzoru nad Zamówieniami Publicznymi. Liczenie krów prowadzono, gdy nie było jeszcze ustawy o weterynarii. Nie było prawa, które kazałoby rolnikom zgłaszać nowonarodzone sztuki bydła do rejestru. Całe liczenie zatem jest nieaktualne. Teraz w Agencji nikt nie zajmuje się IACS-em, wszyscy zajęli się tłumaczeniem przed kontrolerami z NIK, prokuratury i Urzędu Skarbowego.

18:20