Usterka aparatu rozruchowego jednego z silników – to przyczyna uziemienia rządowego samolotu z premierem Belką na pokładzie na lotnisku w Kunmingu. Nikomu nic się na szczęście nie stało. Polska delegacja kontynuuje podróż na szczyt do Hanoi.

To już druga awaria rządowej maszyny w ciągu niecałego roku. W zeszłym roku śmigłowiec z Leszkiem Millerem na pokładzie rozbił się w lesie koło Piaseczna pod Warszawą.

Tych spraw na szczęście nie można porównywać. Śmigłowiec premiera Millera doszczętnie się rozbił; byli ranni. Tym razem mamy do czynienia z awarią, a nie katastrofą. Jednak niepokojące jest to, że tzw. specjalny pułk lotnictwa transportowego obsługujący rząd i prezydenta ma kolejną wpadkę.

W przypadku katastrofy śmigłowca Leszka Millera zawiódł pilot, który nie włączył instalacji antyoblodzeniowej. Przy okazji wypadku głośno zrobiło się jednak o katastrofalnym stanie technicznym rządowych śmigłowców i małych samolotów JAK 40, które na dobrą sprawę nadają się już do muzeum. O dwóch dużych, rządowych maszynach TU 154 – a to jeden z nich miała dziś awarię – dotąd mówiło się raczej dobrze. Maszyny przechodziły gruntowne remonty i piloci je chwalili.

Czas na wymianę rządowej floty?

Nowy VIP-owski samolot kosztuje 30 milionów dolarów, czyli ponad 100 milionów złotych, a rządowy śmigłowiec połowę mniej.

W maju przyszłego roku zostanie już tylko jeden zdolny do lotu rządowy śmigłowiec, a przestarzałe i awaryjne JAK-i 40 zostaną uziemione najdalej za 1,5 roku. Zostaną tylko dwa Tupolewy.

Jeżeli leci prezydent to musi być samolot rezerwowy, czyli w zasadzie do jednego lotu są potrzebne dwa samoloty - mówi wydawca miesięcznika Raport Tomasz Hypki. Na razie są przynajmniej dwa Tupolewy, ale i one za kilka lat staną się eksponatami muzealnymi. Czas więc nagli, bo od rozpisania przetargu do dostarczenia pierwszego samolotu muszą minąć prawie dwa lata.

Znacznie dłużej mówi się o wymianie rządowych maszyn. Obecnej ekipie się jednak nie spieszy, bo kadencja Sejmu dobiega końca, a żaden rząd nie ma ochoty robić prezentu następcom. Na początku kadencji zaś zakup nowego samolotu jest po prostu politycznie niepoprawny...