Na ojcu zawsze można polegać... Przekonał się o tym pewien 33-letni Brytyjczyk. Amator kajakowych spływów wpadł w nieoczekiwane kłopoty. Niewiele się zastanawiając z telefonu komórkowego zadzwonił więc do ojca wzywając pomocy.

Zapomniał jednak, że ten przebywa w Dubaju - 5600 kilometrów od niego. Tata nie stracił zimnej krwi i błyskawicznie zaalarmował straż nabrzeżną, która mieściła się niecałe dwa kilometry od miejsca nieszczęsnego zdarzenia w południoowej Anglii. Śmigłowiec z ratunkiem pojawił się w 12 minut po telefonie - z Dubaju... Niby daleko a tak blisko.

08:20