W rozległym parku na południowo-wschodnich obrzeżach Londynu panoszy się egzotyczny gość z Australii. Na razie nie wiadomo, skąd uciekł. Kangur zdołał już przestraszyć kilku golfiarzy i zalazł za sierść niejednemu psu...

Park, który otacza pałac w Beckenham jest rajem dla spacerowiczów, ale ostatnio chodzi się po nim "z duszą na ramieniu". Gościa z Antypodów widziano już kilkakrotnie - raz nawet w momencie, kiedy wykopywał z krzaków małego pekińczyka. Trwa poszukiwanie zbiega – na 400 arach zieleni pojawiły się tablice ostrzegawcze: "Nie podchodzić do kangura, bo jest niebezpieczny". Zważywszy, że Australia jest oddalona od Londynu o kilkadziesiąt tysięcy kilometrów, brzmi to raczej surrealistycznie. Działacze z Ligi Ochrony Zwierząt na razie starają się zebrać dowody na to, że kangur faktycznie zadomowił się w parku. Jeśli okaże się to prawdą, zoolodzy zapolują na niego z zastrzykiem usypiającym i klatką – wtedy na pewno im nie podskoczy.

Posłuchaj relacji londyńskiego korespondenta radia RMF, Bogdana Frymorgena:

00:40