Po rodzinnej tragedii w Łodzi policja bije się w piersi i przyznaje do błędów. Kiedy odkryto w mieszkaniu rodziców ciała czworga zamordowanych dzieci, policja przeprowadziła wewnętrzną kontrolę, by sprawdzić, czy jej funkcjonariusze nie dopuścili się zaniedbań.

Zbrodnię odkryto przypadkowo, kiedy policjanci, szukając ojca, weszli do mieszkania. Mężczyzna był skazany za znęcanie się na rodziną. Od dwóch lat ścigano go listem gończym.

Byli zbyt rzadko w mieszkaniu rodziny. Gdyby policjanci byli bardziej dociekliwi, mężczyzna zostałby zatrzymany o wiele wcześniej - twierdzi przedstawiciel łódzkiej policji.

Błędy, które wykazała wewnętrzna kontrola policji, to opieszałość w odpowiedziach na pisma z sądu i szkoły w sprawie dzieci oraz brak informacji o interwencjach w domu małżeństwa. Policja w żaden sposób nie jest winna tej śmierci - zaznacza podinspektor Witold Kozicki, rzecznik łódzkiej policji.

A czego zabrakło sądowi i kuratorowi, który zajmował się rodziną? Kurator przez ostatnie 4 lata nie miał z nią kontaktu, bo nikogo nie mógł zastać w mieszkaniu. Kiedy zwrócił się do sądu z wnioskiem o umieszczenie dzieci w domu dziecka, sąd wniosek odrzucił.

FOTO: Archiwum RMF

06:00