W Watykanie nie brakowało sensacyjnych historii. W związku z rozpoczęciem procesu majordomusa Paolo Gabriele watykanista dziennika "La Stampa" przypomina wydarzenia sprzed blisko stu lat - z czasów pontyfikatu Benedykta XV. To opowieść o papieżu i niewiernym kamerdynerze oskarżonym o współpracę z wywiadem.

Historię pochodzącego z Bawarii młodego, postawnego współpracownika papieża - księdza Rudolpha Gerlacha, uciekiniera skazanego potem zaocznie na dożywocie, opisał watykanista Andrea Tornielli w opiniotwórczym portalu internetowym Vatican Insider.

Podobieństw aż nadto


Przywoływane przez niego zdarzenia za Spiżową Bramą są dowodem na to, że w niezbyt dalekiej przeszłości w Watykanie nie brakowało sensacyjnych wypadków i zaskakujących obrotów akcji, przywołujących powieści szpiegowskie. Zauważa się, że trzecim bohaterem tej opowieści - jakby podobieństw było jeszcze mało - jest wysoki rangą funkcjonariusz o nazwisku Monti, jak obecny premier Włoch. To Carlo Monti, ówczesny ambasador włoskiego rządu przy Watykanie, który bardzo pomógł mu w trudnych chwilach.

W 1914 roku Gerlach został mianowany przez Benedykta XV papieskim szambelanem. W tej roli ksiądz, który wcześniej próbował kariery w niemieckim wojsku, pracował gorliwie w apartamencie papieża.

Tymczasem włoski kontrwywiad uznał, że ksiądz Gerlach jest zamieszany w akcje sabotażowe toczącej się wojny światowej, które doprowadziły między innymi do zatopienia dwóch włoskich okrętów wojennych w 1915 i 1916 roku. Papieskiego szambelana oskarżono o to, że kontaktował się ze służbami austrowęgierskimi Evidenzbureau i że wykorzystywał informacje zdobyte w Watykanie, by pomagać wrogom Italii.

Włoski trybunał wojskowy skazał Gerlacha zaocznie na dożywocie. Wydarzenia te, opisane szczegółowo w opublikowanej w 2007 roku książce "Benedykt wśród szpiegów" autorstwa Annibale Paloscii, zakończyły się ucieczką kamerdynera. Watykan popierał takie rozwiązanie, a pomocy udzielił baron Monti załatwiając dla Gerlacha paszport, by mógł schronić się w Szwajcarii.

Papież ufał kamerdynerowi do końca

Papież Benedykt XV nigdy nie uwierzył w winę swego bliskiego współpracownika, który potem został hojnie wyróżniony medalami i odznaczeniami przez cesarza Wilhelma II w Berlinie i Karola I w Wiedniu.

Włoski wywiad odkrył później, że były papieski szambelan prowadził świeckie życie w Davos.