Niecały kwadrans trwała pierwsza rozprawa przed Trybunałem w Hadze, w której oskarżonym o zbrodnie wojenne jest były prezydent Jugosławii Slobodan Miloszević. Arogancki i wyniosły Miloszević prowokował sędziego i nie przyznał się do winy.

Na twarzy Miloszevicia nie było cienia skruchy, wręcz przeciwnie, były prezydent Jugosławii zachowywał się hardo, a nawet prowokował sędziego. Powiedział, że Trybunał jest nielegalny, a cały proces zarządzono by usprawiedliwić akcję NATO w Kosowie. Pytany, czy chce by odczytano mu akt oskarżenia, powiedział do sędziego „To pański problem”. Miloszević zrezygnował także z adwokatów i postanowił bronić się sam. Jest to pierwszy tego typu przypadek w historii haskiego Trybunału. Miloszević postanowił udowodnić w ten sposób, że nie uznaje jego jurysdykcji. Nie obeszło się także bez prowokacyjnych gestów. Miał na sobie krawat w narodowych barwach Serbii, a wychodząc z sali demonstracyjnie spojrzał na zegarek.

Proces Miloszevicia przed Trybunałem w Hadze spotkał się z mieszanymi reakcjami jego rodaków, Serbów. Część z nich z oburzeniem i niedowierzaniem oglądała transmisję z Hagi, inni odetchnęli z ulgą. Z kolei dla wielu Serbów obojętne jest, co obecnie dzieje się z dyktatorem, który do niedawna żelazną ręką rządził w Jugosławii.

foto RMF

07:40