Nadal żadna z organizacji nie przyznała się do przeprowadzenia zamachu w Bombaju, największym mieście Indii. Nie wyklucza się, że stoją za nim islamscy ekstremiści. W wyniku eksplozji dwóch bomb zginęło około 45 osób, a prawie 150 zostało rannych.

Choć do zamachu nikt się nie przyznał, to wicepremier Indii, Lal Kriszna Advani zasugerował, że mogą za nim stać islamscy ekstremiści; to ich zwykle obwinia się za zamachy w Indiach. Policja w Bombaju wprowadziła zaostrzone środki bezpieczeństwa. Wzmocniono ochronę ważnych urzędów, budynków rządowych, a także miejsc, w których przebywają ważne osobistości.

Jerzy Midak, polski konsul w Bombaju powiedział radiu RMF, że nie ma informacji, by wśród ofiar byli obcokrajowcy. Jak zapewnił w mieście w tej chwili panuje spokój: Nie ma niepokoju, nie ma zamieszek z tego powodu.

Przypomnijmy. Eksplodowały dwie bomby, ukryte w bagażnikach taksówek: jedna niedaleko hotelu Tadż Mahal u Wrót Indii, słynnej budowli z czasów

kolonialnych, druga w pobliżu jednej z głównych świątyni hinduistycznych w okolicy popularnego bazaru Zaveri.

Wczorajsze zamachy łączy się z opublikowaniem raportu archeologów w sprawie świątyni w Ajodii w północnych Indiach, o którą hinduiści toczą spór z muzułmanami.

06:55