Dwaj piloci-oblatywacze zginęli wczoraj w katastrofie treningowego samolotu "Iskra". Maszyna spadła w pobliżu lotniska w Bydgoszczy. Samolot odbywał tak zwany "oblot" po remoncie.

Do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy wszystkie loty na samolotach "Iskra" zostały wstrzymane. Według ministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego, przyczyną katastrofy mogła być awaria jednego z urządzeń - a nie błąd pilota. Komorowski zaznaczył jednak, że trzeba to potwierdzić: "Zdarza się, że najlepsze i najnowocześniejsze samoloty spadają i ulegają katastrofom szczególnie wtedy jeśli dzieje się to, gdy są jakieś przyczyny techniczne, albo błędy pilotażu. To niestety jest ryzyko zawodu pilota, ryzyko które od czasu do czasu jest przypominane przez dramatyczną śmierć lotników".

"Najsłabszym elementem Iskry są katapulty" - przyznał w rozmowie z siecią RMF major lotnictwa Waldemar Łubowski. Jak stwierdził ten doświadczony pilot, system katapult w Iskrze nie był wymieniany od początku eksploatacji.

"Fotele katapultowe są bardzo przestarzałe. Mają dość znaczne ograniczenia, bo minimalna wysokość katapultowania wynosi 250 metrów, a to jest bardzo dużo jak na współczesne samoloty. To jest bardzo poważny mankament tego samolotu" - powiedział Łubowski. Podkreślił natomiast, że Iskra ma możliwość wylądowania bez pracującego silnika. Piloci są odpowiednio przygotowywani do tego typu manewrów.

Jak dowiedziała się sieć RMF FM, wojskowy samolot Iskra, który wczoraj przed południem rozbił się w Bydgoszczy był wyprodukowany w 1974 roku. Do czasu katastrofy piloci nie zgłaszali żadnych usterek. W pewnym momencie kontrolerzy na wieży bydgoskiego lotniska usłyszeli tylko: "Katapultujemy się". Był to ostatni komunikat z Iskry. Według świadków samolot leciał bardzo nisko nad dachami domów. Podchodził do lądowania, ale w pewnym momencie runął na ziemię. Jeden z mieszkańców powiedział, że słyszał jak przerywał silnik. Inni świadkowie utrzymują, że maszyna zaczęła płonąć już w powietrzu. Zaprzeczył temu jednak szef Wojskowych Zakładów Lotniczych. Samolot spadł około 200 metrów od domu w samym centrum dzielnicy domków jednorodzinnych. Szczątki jednego pilota spadły do ogródka odległego o kilkaset metrów domu. Ciało drugiego pozostało we wraku samolotu. Maszyna spłonęła doszczętnie. Pożar gasiło sześć jednostek straży pożarnej. Posłuchaj co mówili świadkowie o ostatnich minutach lotu "Iskry" z rozmowie z bydgoskim reporterem RMF FM Marcinem Friedrichem:

Obaj piloci testowali maszynę po remoncie w Wojskowych Zakładach Lotniczych. "Iskrę" wycofano juz z eksploatacji w Wojsku Polskim, jednak bydgoskie zakłady remontują te samoloty dla lotnictwa indyjskiego. Po katastrofie Dowództwo Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej wstrzymało do odwołania wszystkie loty na tych samolotach szkoleniowych. Ostatni tragiczny wypadek "Iskry" miał miejsce 11 listopada 1998 roku pod Warszawą. Zginęło wtedy dwóch pilotów.

00:05