Dziewięcioletnich dziewczynek i ich dziadków szukała cała Grecja. Ich historią żył cały świat. Niestety, dziś potwierdzona została wiadomość, że cała czwórka nie żyje. Zginęli w pożarze, który w całym kraju zebrał śmiertelne żniwo - informuje dziennik "The Independent".

Dziewczynki spędzały wakacje u swoich dziadków w miejscowości Rafina. Od poniedziałku, czyli dnia, kiedy wybuchł pożar, ślad po całej czwórce zaginął.

Zrozpaczony ojciec szukał córek i rodziców wszędzie, gdzie tylko mógł. Mężczyzna wystąpił także z apelem o pomoc w odnalezieniu bliskich. Nadzieja pojawiła się, gdy oglądał relację telewizyjną. Pokazano w niej ocalałych z pożaru, którym udało się uciec na łódź. W jednym z kadrów miał ponoć dostrzec jedną z córek. Jak się później okazało, 9-letnia dziewczynka nie była jego dzieckiem. 

Trzy dni po wystosowaniu apelu pojawiła się smutna informacja, że dziewczynki nie żyją. Badania DNA potwierdziły tą informację. Na samochód dziadków natrafiono w pobliżu miejsca, w którym znaleziono szczątki 26 osób - blisko szczytu klifu. Ciała 9-latek spoczywały w objęciach dziadków.

Bilans pożaru, który wybuchł 23 lipca w pobliżu Aten, to 91 ofiar śmiertelnych. 25 osób uznaje się za zaginione. Ich poszukiwania trwają cały czas. Jednocześnie odbywają się już pierwsze pogrzeby ofiar.

(jw) 

Źródło: "The Independent"