Trasa polskiego konwoju, który najechał na minę w okolicach Ghazni, była sprawdzona przed przejazdem sprzętem saperskim - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Krzysztof Zasada. W środę w eksplozji miny pułapki w Afganistanie zginęło pięciu polskich żołnierzy.

Według informacji reportera RMF FM Krzysztofa Zasady, trasą przejechał pojazd RG 31 z zamontowanym z przodu na wysięgniku specjalnym bębnem. Do bębna przymocowane są łańcuchy, które, gdy bęben się obraca, uderzają w ziemię powodując detonację ładunków lub wykrywają miny zakopane głębiej.

Przejazd tego sprzętu przez minę, która potem eksplodowała, świadczy o tym, że wybuch nie nastąpił w związku z naciskiem na ładunek - usłyszał reporter RMF FM. Na podstawie tych informacji dowództwo operacyjne jest niemal pewne, że mina została zdetonowana z użyciem przewodów przez partyzanta, który znajdował się w zabudowaniach kilkaset metrów dalej.

Prokuratorzy wojskowi, którzy wszczęli śledztwo w sprawie zamachu, mają nie tylko ustalić, kto nacisnął detonator. Przesłuchani zostaną uczestnicy konwoju, a także ci, którzy przygotowywali przejazd kolumny wojskowej. To wywiadowcy i saperzy.

W piątek na warszawskim lotnisku Okęcie wyląduje samolot z trumnami pięciu żołnierzy zabitych w Afganistanie.Lądowanie samolotu przewidziane jest na godzinę 16. W czwartek w bazie Ghazni odbyła się uroczystość pożegnania żołnierzy, zabitych wczoraj w eksplozji bomby pułapki.