Szczecińskie pogotowie od kilku miesięcy bezskutecznie czeka na prawie 800 tys. złotych, które NFZ powinien zapłacić za pomoc turystom wypoczywającym nad morzem. Dyrekcja stacji na cierpliwe czekanie czasu jednak nie ma i pieniądze chce odzyskać na drodze sądowej.

Już teraz każdy dzień zwłoki to dla pogotowia spory problem. Dziura w budżecie z dnia na dzień jest większa. Dyrektor pogotowia Zbigniew Michalczuk oszczędza na czym się tylko da.

Istnieje duże zagrożenie, iż w najbliższym miesiącu utracimy płynność finansową - mówi. Wtedy będą kłopoty z płatnością za media. Zagrożone są także płace pracowników. Niewykluczone więc, że w Szczecinie może się powtórzyć sytuacja z Zakopanego, gdzie lekarze zaczęli się zwalniać z pracy. Dziś tamtejsze pogotowie przestało działać.

Zachodniopomorski oddział NFZ obiecał, że zapłaci za turystów. Problem w tym, że dwa razy mniejszą kwotę niż ta, na którą liczy dyrekcja pogotowia.

Fundusz – jak tłumaczy rzeczniczka oddziału – w obliczu kłopotów finansowych zaproponował stacji stawkę o 100 złotych mniejszą.

Jednak na takie rozwiązanie nie zgadza się pogotowie i teraz pieniędzy na drodze sądowej.

17:00