Choć poseł Pęczak przebywa za kratami, mandatu nie stracił. Z jednej strony poselska dieta, z drugiej - kąpiel raz w tygodniu i więzienna prycza. Podejrzany o korupcję b. baron SLD od piątku siedzi w łódzkim areszcie.

Problem Pęczaka to dowód, że znów rzeczywistość przerosła prawo. Sam ustawodawca, czyli Sejm, nie przewidział sytuacji, kiedy czynny parlamentarzysta, który nie chce zrzec się mandatu, trafia do aresztu.

Marszałek Sejmu Józef Oleksy na razie nie ma pomysłu, co z tym zrobić. Bo jak niby aresztowany poseł miałby głosować? Dowożenia z aresztu Oleksy sobie nie wyobraża.

Jeśli zaś poseł nie zjawia się na głosowaniach, to rodzi się problem usprawiedliwienia jego nieobecności. Zdaniem rzecznika łódzkiego aresztu podporucznika Krystiana Sobczaka taka nieobecność powinna być usprawiedliwiona, wszak pobyt w celi to przyczyna obiektywna, uniemożliwiająca obecność w Sejmie.

Wszystko w rękach ekspertów – zapowiedział Józef Oleksy. Jutro o tej patowej sytuacji dyskutować ma także Prezydium Sejmu, wspomagane przez szefów klubów parlamentarnych.

Jedno jest pewne - w areszcie na Smutnej w Łodzi, poseł Pęczak spędzi co najmniej najbliższe 3 miesiące. Potem trafić może do aresztu w Krakowie Podgórzu. Posłuchaj rozmowy krakowskiego reportera Marka Balawajdra z dyrektorem aresztu Jerzym Darendą:

Posłowi cały czas przysługuje dieta w wysokości ponad 11 tysięcy złotych miesięcznie. Pieniądze trafią na konto depozytowe. Ale jedynym miejscem, gdzie za pośrednictwem stróża prawa Pęczak będzie mógł je wydawać, jest więzienna kantyna.