Dziesiątki tysięcy fanów króla rock&rolla zebrało się dziś w Memphis, gdzie urodził się i umarł Elvis Presley. Zmarł dokładnie 25 lat temu. Od rana ulicami Memphis Neale Street podążają tysiące fanów króla w różnym wieku i z różnych regionów świata. Są wśród nich sobowtóry Elvisa - w perukach, błyszczących marynarkach i opiętych spodniach.

Historia Elvisa zaczęła się bardzo niewinnie. Piosenka "My Happines", skromny imieninowy prezent dla matki, stała się prawdziwym przebojem, a Elvis bożyszczem tłumów. Na specjalne życzenie władz króla rocka pokazywano w telewizji od pasa w górę. Jego charakterystyczne ruchy biodrami kojarzyły się amerykańskim władzom z seksem.

Najgorszym rokiem dla Elvisa był 1972, kiedy rozstał się z żoną, Priscillą. Uzależnił się od narkotyków i leków. Walczył z nadwagą. Pod koniec życia król rocka żył w osamotnieniu w swojej willi-pałacu Graceland.

Zmarł 16 sierpnia 1977 roku. Usłyszałam o tym w radiu. Natychmiast zawróciliśmy i przyjechaliśmy do Memphis. Zostaliśmy aż do późna w nocy. Nie pamiętam, o której godzinie odjechaliśmy. Wpuszczali nas do niego tak po 25-30 osób. Poszliśmy, mój syn, moja córka i ja, zobaczyliśmy jego ciało. Nie mogłam uwierzyć, że to Elvis – mówiła jedna z fanek. Na pogrzeb Presleya zjechało do Memphis ponad 50 tys. fanów. Na jego grobie złożono 5 ton kwiatów. Niektórzy twierdzą jednak, że Elvis żyje...

07:40