Tragiczny bilans tegorocznej zimy. Od połowy października zamarzło w Polsce 225 osób, w tym roku już 22. W najgorszej sytuacji są bezdomni i ci, którzy wychodzą na mróz po pijanemu. A pogoda mocno daje się we znaki - gdzieniegdzie temperatura spadła nawet poniżej 30 stopni – tak było np. tej nocy na Podhalu.

Według policyjnych statystyk, w czasie dużych mrozów, liczba zamarzniętych nie zwiększa się. "Najgroźniejsze dla osób zagrożonych zamarznięciem są dni, w których do zmierzchu nie ma mrozu, a temperatury poniżej zera zaczynają się późnym wieczorem, czyli wtedy kiedy ludzie nadużywający alkoholu wracają z miejsc, gdzie pili, do swoich domów" - mówi Paweł Biedziak, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji. Najczęściej ofiarami chłodów są około 40-letni mężczyźni, których zwłoki znajdowano właśnie pomiędzy miejscem, gdzie spożywali alkohol, a domem. Najstarsza z ofiar mrozów miała 91 lat, najmłodsza - 17. "W wielu przypadkach wychłodzenie organizmu jest jedynie wstępnie podawaną przez lekarzy przyczyną zgonu. W czasie sekcji zwłok, w kilkunastu procentach przypadków, okazuje się że przyczyna była inna, np. zawał lub wylew" - powiedział rzecznik.

Szef policji już w ubiegłym roku polecił policjantom penetrowanie środowisk, z których pochodzą ludzie zagrożeni zamarznięciami i nawiązanie kontaktów z samorządami odpowiedzialnymi za pomoc tym osobom. Codziennie policjanci zwożą do izb wytrzeźwień około 200 osób, które leżą upojone alkoholem na przystankach, ulicach lub klatkach schodowych. Poprzedniej zimy zamarzło 112 osób - mniej więcej połowa prawdopodobnie nadużyła wcześniej alkoholu. Co piąta ofiara była bezdomna; najmłodsza miała 19 lat, najstarsza 91 lat. Połowę ofiar mrozów odnaleziono w miejscach mało o tej porze roku uczęszczanych: na polach, w lasach, rowach czy w przybrzeżnych krzakach. Zimą 1999/2000 zamarzły 154 osoby, a rok wcześniej 225.

foto RMF

22:35