Policja spacyfikowała wczoraj protest pracowników szpitala imienia Rydygiera we Wrocławiu. M.in. lekarze i pielęgniarki, protestując przeciwko złej sytuacji finansowej, zablokowali jedną z głównych ulic miasta - Pomorską. Od września nie dostają pensji, a dług szpitala wynosi już 24 mln zł.

Przed protestem w każdej przecznicy ul. Pomorskiej stanęły policyjne radiowozy, także te z oddziałów prewencji. Myślimy, że wszystko będzie przebiegało spokojnie, natomiast nie wiemy, jak nas potraktują władze. Może się wydarzyć wszystko. Chyba nie będą nam nadrywali uszu, tak jak w Warszawie i nie będą używali przeciwko nam przemocy - mówiła reporterce RMF jedna z protestujących, jeszcze przed blokadą ulicy.

Później wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Do protestujących dołączyli wrocławscy anarchiści i okoliczni mieszkańcy. Kiedy policjanci utworzyli szpaler, by zepchnąć ich z ulicy, demonstranci usiedli na jezdni. Policjanci usunęli ich wtedy siłą na chodnik, a część wyniesiono do radiowozów. Jedna z kobiet zemdlała. Odjeżdżające radiowozy z zatrzymanymi pracownikami szpitala obrzucono jajkami.

Policyjną akcję obserwowała wrocławska reporterka RMF Barbara Zielińska. Posłuchaj jej relacji:

W samym szpitalu Rydygiera prowadzona jest głodówka. W ten sposób protestuje 8 osób. Kilka dni temu pracownicy szpitala zbierali na wrocławskim Rynku datki na swoje utrzymanie. Wcześniej 30 z nich złożyło swoje dowody osobiste na ręce wicewojewody dolnośląskiego. Miał to być akt protestu. Pracownicy placówki nie czują się pełnowartościowymi obywatelami Polski, ponieważ tym konstytucja gwarantuje zapłatę za uczciwą pracę.

W przyszłym tygodniu osoby te zamierzają poprosić o azyl polityczny w którymś z konsulatów mieszczących się we Wrocławiu.

Foto: Maciej Cepin, RMF Wrocław

12:00