Szefowie państw członkowskich UE zbiorą się w czwartek, by ustalić wspólny budżet. Sprzeciw wobec ograniczenia środków na politykę spójności i ochrona konkurencyjności polskiego rolnictwa - z takim stanowiskiem do Brukseli poleciał Donald Tusk. Z kim Polska będzie się o te założenia spierać, a kto stanie po jej stronie?
W przyjętym stanowisku na szczyt UE podkreślono, że polski rząd będzie sprzeciwiał się ograniczeniu środków na politykę spójności, ponieważ pogłębi to różnice między krajami bogatymi i biednymi. W kwestii Wspólnej Polityki Rolnej Polska chce, by zostały wypracowane takie rozwiązania, które umożliwią polskim rolnikom konkurowanie na rynku europejskim - na sprawiedliwych zasadach dzięki wyrównywaniu dopłat bezpośrednich do średniej UE. Na szczyt Polska wraca też m.in. z postulatem dotyczącym kwalifikowalności VAT, by samorządy mogły wliczać ten podatek do refundowanych przez Wspólnotę kosztów realizowanych projektów.
Donald Tusk liczy na to, że podczas szczytu zapadną ostateczne rozstrzygnięcia ws. unijnego budżetu. Choć kompromis nie został jeszcze jednoznacznie rozstrzygnięty, to wszystko wskazuje na to, że Europa otrzyma budżet duży, choć nie tak duży jak byśmy chcieli, prawdopodobnie minimalnie mniejszy niż ostatnia wersja, ale mniejszy nie o środki spójności - mówił Tusk jeszcze w ubiegłym tygodniu. Zwrócił uwagę, że propozycję Rady musi zaakceptować Parlament Europejski, który optuje za dużo większym budżetem.
Przed wylotem do Brukseli premier napisał na Twitterze: Przed nami trzy dni, które wpłyną na całą dekadę. Najważniejsze zadanie, jakie kiedykolwiek przede mną stanęło. Trzymajcie kciuki!.
Po naszej stronie są państwa określane jako "przyjaciele polityki spójności". Nieformalnym liderem tej grupy jest właśnie Polska. Należą do niej: Bułgaria, Czechy, Estonia, Grecja, Hiszpania, Litwa, Łotwa, Malta, Portugalia, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry oraz Chorwacja. Polskę poprze także Francja, która jeszcze w zeszłym roku wołał o oszczędności. Jednak po tym, jak prezydentem został Francois Hollande, państwo to opowiada się za utrzymaniem polityki spójności. Paryż przede wszystkim także nie zgadza się na szukanie oszczędności we Wspólnej Polityce Rolnej. To właśnie francuscy rolnicy są jej największymi beneficjentami.
W obozie przeciwnym do Polski są Niemcy, Austria, Szwecja, Holandia, Wielka Brytania czy Włochy. To tzw. "przyjaciele lepszego wydawania" - głównie płatnicy netto, czyli państwa wpłacające do budżetu UE więcej niż pobierające z niego dotacji. Kraje te uważają, że w czasach kryzysu trzeba ograniczać wydatki. Twierdzą, że UE nie potrzebuje wyższego budżetu, lecz lepszego wykorzystania szczuplejszych środków. Poza tym domagają się budżetu mniejszego od listopadowej propozycji nawet o 30 mld euro. Zdaniem tych krajów oszczędności należy szukać w wydatkach administracyjnych oraz w funduszach dla uboższych państw.
W poniedziałek pisaliśmy o tym, że 300 miliardów złotych z Unii Europejskiej dla Polski jest zagrożone. Potwierdził to w poniedziałek nasz główny europejski negocjator, Piotr Serafin. Informowaliśmy wtedy, że ewentualne cięcia mogą dotyczyć priorytetowych dla Polski funduszy na spójność i politykę rolną. Polityka spójności to pieniądze m.in. na drogi, zakładanie firm i budowę szkół. Ostatnia propozycja - przed nowymi cięciami - mówiła, że dostaniemy na to 72 miliardy euro, czyli równe 300 miliardów złotych.
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy w swoim najnowszym projekcie unijnego budżetu zaproponuje 3 miliardów euro na walkę z bezrobociem wśród młodych - dowiedziała się nasza korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginion. W czwartek z dokumentem zapoznają się unijni przywódcy w tym m.in. polski premier Donald Tusk. Ile dokładnie z trzech miliardów euro otrzyma Polska - nie wiadomo. Na razie pewne jest tylko, że najwięcej mają zyskać Hiszpania i Grecja, gdzie bezrobocie wśród osób poniżej 25 roku sięga 50 procent. Oznacza to, że UE znów zamiera wspierać nie tych, którzy sobie radzą, a tych, którzy źle gospodarują funduszami Wspólnoty.
Szczyt przywódców Unii Europejskiej, na którym budżet będzie dyskutowany, rozpocznie się w czwartek w Brukseli. 7 i 8 lutego najważniejsi europejscy politycy będą rozmawiać o długoletnich planach finansowych. Poprzedni szczyt budżetowy zakończył się w listopadzie bez porozumienia. Propozycja szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya nie uzyskała poparcia unijnych przywódców.
Projekt ten, nadal będący podstawą do negocjacji, zakłada o 75 mld euro mniejsze wydatki w stosunku do wyjściowej propozycji KE, opiewającej na około 1 bln euro. Państwa będące płatnikami netto do unijnej kasy żądają dalszych cięć w wydatkach na kwotę około 30 mld euro, m.in. na administrację.


