Zastępcy prezydenta Bydgoszczy i jego najbliżsi współpracownicy dostali premie - w sumie 33 tys. złotych. Nagrody zainkasowali też inni ratuszowi urzędnicy - średnio na dyrektora wydziału przypadło ponad 2 tys. złotych.

Na wszystkie premie ratusz wydał łącznie nieco ponad milion złotych. Ratusz nie widzi w tym nic zdrożnego. Po prostu premie należą się pracownikom, bo wynikają z regulaminu płac – wyjaśnia pierwszy zastępca prezydenta, Maciej Obrębski.

To jest pewna umowa między pracodawcą i pracobiorcą i jest to w każdym zakładzie pracy, że elementy nagród, premii są jakby częścią składową wynagrodzenia - mówi Obrębski. Przyznaje przy tym, że finanse miasta nie są w najlepszym stanie, ale budżet np. na pomoc społeczną i budżet na wynagrodzenia urzędników to zupełnie oddzielne pozycje.

Nawet gdyby prezydent chciał przeznaczyć pieniądze z nagród na inny cel, nie może tego zrobić. Radny Platformy Obywatelskiej, Paweł Olszewski także broni prezydenta: Wierzę – bo znam pana prezydenta – że tutaj kwestie oszczędności również były brane pod uwagę. Trudno oszczędzać na ludziach. Bez motywacji ludzi trudno cokolwiek osiągnąć, więc w tym miejscu ja bym to traktował bardziej jako inwestycje niekiedy aniżeli jako koszty.

Szef radnych SLD nawet nie chciał na ten temat rozmawiać. Koniec roku dla bydgoskiego ratusza można uznać jako udany.

08:00