Pracownicy skarbówki planują przeprowadzić w czwartek ogólnopolski nietypowy protest. O 10 chcą na kwadrans wyłączyć swoje komputery. W tym czasie petenci niczego nie będą mogli załatwić w urzędach.

Związkowcy fiskusa domagają się przyspieszenia obiecywanych na koniec czerwca podwyżek.

Pracownicy skarbówki widzą jaka jest sytuacja w gospodarce. Obawiają się, że w budżecie zabraknie pieniędzy i nie otrzymają obiecanych podwyżek. Dlatego już teraz pracownicy urzędów skarbowych chcą otrzymać pensje wyższe o wynegocjowane 6 proc.

Przekonują, że wynagrodzenia mają zamrożone od 10 lat. W tym czasie podwyżki dostali pracownicy ZUS-u, Policji, sądów, prokuratury, służb specjalnych, sędziowie i parlamentarzyści. "Dlaczego tylko my nie? W czym jesteśmy gorsi?" - pytają.

Ministerstwo Finansów nie zdecydowało jeszcze czy zgodzi się na dyktat związkowców. Wspomniane podwyżki to koszt miliarda złotych na trzy lata.

Związkowcy odpowiadają, że w ramach nasilenia protestu są gotowi iść na zwolnienia lekarskie.