W Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu budżetu na 2013 rok. Minister finansów Jacek Rostowski apelował o jego poparcie. Posłowie - m.in. Prawa i Sprawiedliwości - złożyli zaś wniosek o jego odrzucenie w pierwszym czytaniu - głosowanie w tej sprawie zaplanowano na środę. Projekt budżetu na 2013 r. zakłada deficyt w wysokości nie większej niż ok. 35,5 mld zł.


Minister finansów Jacek Rostowski przedstawiając projekt powiedział, że Polska przechodzi bezpiecznie przez kryzys, finanse publiczne są wiarygodne jak nigdy, a trzymanie w ryzach wydatków dało pozytywne efekty. Podkreślił, że rząd Donalda Tuska przewidział spowolnienie gospodarcze i zaprojektował budżety na lata 2011, 2012 i 2013 tak, by Polska była bezpieczna. Podsumowując swoje wystąpienie stwierdził, że Polska stoi przed wyborem między odpowiedzialną polityką finansową rządu a "polityczną piramidą finansową, proponowaną przez PiS".

Szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych Dariusz Rosati (PO) zapewnił, że projekt budżetu na 2013 r. jest bezpieczny finansowo i umiarkowanie optymistyczny. Dodał, że klub PO jest za skierowaniem projektu do dalszych prac w komisji finansów. Także klub PSL opowiedział się za skierowaniem projektu do dalszych prac w sejmowej komisji finansów publicznych. W ocenie Jana Łopaty (PSL) przedstawiony projekt ustawy budżetowej jest mimo wszystko optymistyczny.

Opozycja skrytykowała projekt. "Brakuje wspólnej wizji i spójnej koncepcji"

Przeciw projektowi ostro opowiedziała się opozycja. PiS złożyło wniosek o odrzucenie projektu po pierwszym czytaniu. Beata Szydło (PiS) wezwała opozycję do poparcia tego wniosku. Posłanka mówiła, że rząd w budżecie przyjął filozofię reformowania poprzez likwidowanie np. sądów w miastach powiatowych, szkół, komisariatów policji, placówek poczty, połączeń kolejowych i autobusowych.

Sławomir Kopyciński z Ruchu Palikota podkreślał, że w projekcie budżetu brak wizji i spójnej koncepcji chroniącej obywateli przed dalszym zubożeniem, a podatnicy ciężar walki z kryzysem znów mają wziąć na siebie.

Projektu nie zamierza poprzeć także SLD. Leszek Miller zapowiedział, że jego ugrupowanie nie poprze projektu w pierwszym, w drugim ani w trzecim czytaniu, bo nie spełnia on oczekiwań Polaków. Jego zdaniem na wzrost w wysokości 2,2 proc. PKB przewidziany przez rząd w projekcie mogą sobie pozwolić kraje bogate, a nie biedne, które muszą nadrabiać zaległości.

Jacek Bogucki (Solidarna Polska) skrytykował rząd za to, że nie zrobił nic, żeby zapobiec kryzysowi gospodarczemu w Polsce, podczas gdy sąsiednie kraje stabilizowały gospodarkę. Powiedział też, że rok temu rząd przewidywał, iż wzrost PKB w 2013 r. będzie na poziomie 3,4 proc. PKB, a jest to 2,2 proc. PKB. W planie finansowym - według Donalda Tuska i według Rostowskiego - nic się nie zgadza - ocenił.

Budżet w liczbach

Przyjęty przez rząd pod koniec września projekt budżetu na 2013 r. zakłada, że dochody w przyszłym roku wyniosą 299 mld 385 mln 300 tys. złotych, a wydatki będą nie wyższe niż 334 mld 950 mln 800 tys. złotych. Tym samym deficyt ma nie przekroczyć 35 mld 565 mln 500 tys. zł.

Przy ustalaniu planu wydatków zastosowano tzw. tymczasową dyscyplinującą regułę wydatkową, czyli mechanizm ograniczający wzrost wydatków publicznych. Ponadto w 2013 r. utrzymano zamrożenie funduszu wynagrodzeń we wszystkich jednostkach państwowej sfery budżetowej.

Rząd w projekcie założył, że w przyszłym roku polska gospodarka będzie rozwijać się w tempie 2,2 proc., a średnioroczna inflacja wyniesie 2,7 proc. Ponadto przyjęto, że wzrost spożycia ogółem wyniesie 5 proc. (w ujęciu nominalnym), realny wzrost wynagrodzeń sięgnie 1,9 proc., a zatrudnienie wzrośnie o 0,2 procent.