Wielki program inwestycyjny rządu może okazać się mrzonką. W swoim drugim exposé premier obiecał, że 10 miliardów złotych trafi na wspieranie wielkich inwestycji. Okazuje się, że te pieniądze mogą zostać wykorzystane na łatanie dziur w budżecie.

To, że program "Inwestycje polskie" może pozostać tylko planem rozpisanym na papierze wynika ze słów Dariusza Daniluka, prezesa Banku Gospodarstwa Krajowego. Miał on dostać pieniądze ze sprzedaży państwowych spółek. Nasz reporter spytał go, czy skoro teraz państwo zasila BGK ogromnymi funduszami, to czy w przyszłości rząd może te pieniądze zabrać. Okazało się, że może dojść do takiej sytuacji. Nic stoi na przeszkodzie - mówi prezes. Jeśli będzie taka wola właściciela, to bardzo proszę. Dlaczego ma być instytucja, do której tylko dokłada się kapitał? - dodaje. Może wyjść więc na to, że państwo szybko sprywatyzuje kilka wielkich spółek, a pieniądze pójdą na ratowania państwowych finansów.

Uległość Daniluka w tej sprawie nie może dziwić. Był on bowiem przez trzy lata zastępcą Jacka Rostowskiego w Ministerstwie Finansów.

W swoim zeszłotygodniowym exposé zapowiedział podwyższenie kapitału BGK o 10 miliardów złotych. Twierdził, że stanie się tak dzięki przekazaniu do banku udziałów w państwowych spółkach. BGK ma dzięki temu zyskać możliwość udzielania kredytów i gwarancji na kwotę 40 miliardów złotych.