Ministerstwo Skarbu konsultuje projekt ustawy zezwalającej na prywatyzację sześciu z siedmiu ostatnich państwowych uzdrowisk. Resort chce na tym zarobić 125 milionów złotych. Zmiana właścicieli uzdrowisk budzi jednak niepokój wśród pacjentów.

Kuracjusze obawiają się, że prywatyzacja oznacza likwidację uzdrowisk. Ministerstwo Skarbu zapewnia jednak, że pacjenci mogą spać spokojnie. W projekcie ustawy prywatyzacyjnej zapisano bowiem, że nowi właściciele uzdrowisk będą musieli zachować leczniczy charakter tych miejscowości. Oznacza to, że po prywatyzacji pacjenci nadal będą nieodpłatnie lub za niewielką odpłatą korzystać z uzdrowiskowych sanatoriów. Dalej będą kontrakty z NFZ, dalej będzie też finansowanie z ZUS, te porozumienia będą realizowane. Zmieni się standard obsługi - wyjaśnia rzecznik ministerstwa Magdalena Kobos. Prywatni właściciele będą bowiem mogli unowocześnić uzdrowiska i dodatkowo wybudować tam nowe SPA lub nowe, pełnopłatne ośrodki odnowy biologicznej.

Te argumenty nie przekonują kuracjuszy, którzy obawiają się, że w prywatnych ośrodkach NFZ nie wykupi świadczeń. Teraz czekamy na leczenie nawet trzy lata, a kiedy uzdrowiska będą prywatne - poczekamy jeszcze dłużej - mówią.

Ich protesty nie zostaną jednak najprawdopodobniej uwzględnione. Zakładamy, że konsultacje nie przyniosą istotnych zmian w projekcie rozporządzenia i dalej na tej liście uzdrowisk, które nie będą prywatyzowane, zostanie Krynica Żegiestów - przyznaje Kobos.

Są na liście prywatyzacyjnej

Pod młotek ma pójść sześć uzdrowisk: w Kołobrzegu, Ciechocinku, Busku-Zdroju, Lądku-Długopolu, Rymanowie i Świnoujściu. Jedynym państwowym ośrodkiem zdrowotnym ma pozostać wspomniana Krynica Żegiestów, gdzie trwa teraz między innymi remont pijalni wód. Dopiero, gdy skończą się tam inwestycje finansowane przez Unię Europejską, Ministerstwo Skarbu spróbuje sprzedać i to uzdrowisko - oczywiście za znacznie wyższą cenę.

To szansa na zwiększenie konkurencyjności

W polskie uzdrowiska zainwestowano ponad 1 mld złotych. Ale to ciągle za mało - polski rząd najwyraźniej nie ma już na to ochoty, więc postanowił je sprzedać.

Inwestycje zaś są konieczne, bo w porównaniu z zagranicznymi, nasze uzdrowiska wypadają wręcz dramatycznie słabo. Chociażby w liczbie gości z zagranicy - mówi prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych Jan Golba. Czesi mają powyżej 40 procent takich gości, Węgrzy nawet powyżej 50 procent, a nasze uzdrowiska zaledwie 1 procent - dodaje.

O tym, że jest źle, nie trzeba przekonywać polskich kuracjuszy: Tu gdzie mieszkamy, jest tragedia. XXI wiek, a musimy stać w kolejce do toalety - mówi kuracjuszka jednego z jeszcze państwowych uzdrowisk.

Zmian obawia się też Busko-Zdrój

Doskonale ma się jednak uzdrowisko w Busku-Zdroju, które ma wyremontowaną bazę hotelową i wielu kuracjuszy. Mimo to i tam załoga boi się prywatyzacji jak ognia: Najbardziej pewnych ruchów restrukturyzacyjnych czy też nowego właściciela, który będzie szukał jak największego zysku. Obawiają się po prostu zwolnień - mówi burmistrz miasta Waldemar Sikora.

Ale na tym nie koniec obaw. Chodzi też o prywatne sanatoria, które korzystają z należących do uzdrowiska siarkowych źródeł i oczyszczalni wody pokąpielowej. To jest element niezbędny dla podtrzymywania tych podmiotów w sytuacji, kiedy nowy właściciel zacznie dyktować nowe warunki dotyczące odbioru wody, a później także odbioru tych ścieków - dodaje burmistrz. Samorząd Buska walczy więc o interesy swoich mieszkańców.

Brak prywatyzacji też martwi

Pozostając w rękach państwa, uzdrowisko upadnie, a piękne obiekty zdrojowe popadną w ruinę - obawia się z kolei burmistrz Krynicy, gdzie uzdrowisko pozostanie na razie w rękach państwa.

Obiekty wymagają dopływu gigantycznego kapitału. Stary most zdrojowy się po prostu rozsypuje. Z sanatorium "Patria" - wspaniałego, flagowego budynku Jana Kiepury można zrobić perełkę, ale nie bez - tłumaczy.

Burmistrz podkreśla, że za 68 złotych - za które teraz płaci NFZ za dzień pobytu kuracjusza z jego wyżywieniem i zabiegami - nie można odłożyć nawet grosza na inwestycje. Krynica nie może także liczyć na dotacje z kasy państwa.

Rozkwit Szczawnicy po prywatyzacji

Pozytywne skutki prywatyzacji odczuło uzdrowisko w Szczawnicy, które teraz prowadzi aż trzy duże inwestycje: w Parku Zdrojowym na placu Dietla i w Dworku Gościnnym.

Bez prywatyzacji nie byłoby to możliwe, bo nie mielibyśmy patronatu, który dysponowałby środkami finansowymi - mówi burmistrz Dariusz Niezgoda.

Spadkobiercy przedwojennych właścicieli, zainwestowali w uzdrowiska ponad 150 mln złotych, a to dopiero początek. Jak także zapewniają, nie zamierzają rezygnować z kuracjuszy z NFZ.