Wysowa i Szczawno Jedlina te - jeszcze państwowe - uzdrowiska osiągają najlepsze wyniki finansowe. Nic dziwnego, że ustawia się do nich kolejka inwestorów. W zeszłym roku resort skarbu sprywatyzował 8 uzdrowisk - w sumie za 350 mln zł. W tym roku pod młotek ma iść kolejnych 9 spółek.

Największym zainteresowaniem cieszy się właśnie uzdrowisko Wysowa, gdzie w kolejce ustawiło się aż 4 konkurentów. Dwóch stara się o Szczawno Jedlinę, także dwóch o Świeradów. W końcowej fazie negocjacji jest sprzedaż uzdrowiska Przerzeczyn. Ma je kupić holding medyczny z Wrocławia. Dziś ma też wpłynąć wiążąca oferta w prywatyzacji uzdowiska w Kamieniu Pomorskim.

W tej chwili trwa wycena uzdrowisk w Rabce, Konstancinie, Horyńcu i Iwoniczu.

I na tym skończy się lista państwowych uzdrowisk, które przejdą w prywatne ręce. Na sprzedaż nie są na razie Krynica, Świnoujście, Ciechocinek, Lądek-Długopole, Rymanów i Busko-Zdrój.

Wyjątkowo atrakcyjna Wysowa

Pakiet akcji uzdrowiska w Wysowej został wyceniony na prawie 8,5 miliona złotych. Chcą je kupić cztery firmy: dwie medyczne, jedna developerska i prywatna wyższa szkoła. Właściciele tych spółek wyczuli nosem dobry interes, ponieważ za realnie małe pieniądze mogą nabyć 14 hektarów ziemi i budynki uzdrowiska.

Mamy sanatorium uzdrowiskowe Biawena, szpital uzdrowiskowy Beskid a także własną rozlewnię wód mineralnych i leczniczych - mówi Joanna Roman z uzdrowiska. Dodaje, że Wysowa to miejscowość nieskażona przemysłem, o wyjątkowym mikroklimacie i najczystszym powietrzu w Polsce. Jest jeszcze jeden magnes, który przyciąga inwestorów - w przyszłości powstanie tam duża stacja narciarska, która przyciągnie tysiące turystów.

Pobyt w sanatorium - tylko dla bogatych

Za dziecko w sanatorium nie płacimy z własnej kieszeni jeżeli mamy skierowanie z NFZ. Ale zapłacić musimy za siebie - rodzica czy opiekuna. Koszt opieki nad dzieckiem wyliczony na 2,3 tys. zł za trzy tygodnie dla wielu jest kwotą zaporową.

Dla kogo więc są sanatoria w Polsce? - pyta mama trzyletniego Patryka, która chciała pojechać z dzieckiem do sanatorium, ale z przyczyn finansowych musi zmienić plany.

Kwota 2,3 tys. zł to nie koniec wydatków. Trzeba doliczyć koszty dojazdu i te pieniądze, które wyda się w czasie trzytygodniowego pobytu nad morzem na lody, gofry i inne przyjemności. Mama Patryka zrezygnowała z pobytu w sanatorium. Po pierwsze nie stać jej na opłatę swojego pobytu, po drugie koszty pobytu drugiego dziecka i męża w tym samym sanatorium, ale już na warunkach komercyjnych są niesamowicie wysokie. Po wyliczeniu okazało się, że jest to jak na zarobki naszej rodziny nierealne. Kwota ta przekraczała, łącznie z dojazdem i pobytem tam, 10 tys. zł - mówi.

Maciej Grzyb, Barbara Zielińska