Miasto bez burmistrza, gmina bez wójta - w takiej sytuacji znalazły się dwie małopolskich miejscowości: Myślenice i Michałowice. W każdej z nich, mimo prawidłowo przeprowadzonych wyborów, najwyższe urzędy są wciąż do wzięcia. Właśnie planowane są kolejne wybory.

W Myślenicach burmistrz był, ale zrezygnował. Stanisław Kot, po zaznajomieniu się z finansami stwierdził, że nie może zrealizować żadnej z przedwyborczych obietnic. Sytuacja budżetowa jest tak krytyczna, że nie mogę uczynić żadnego znaczącego posunięcia - mówi były burmistrz.

Dadaje, że przyszłość Myślenic to „kredytowy Klincz”: np. na kryty basen wydano ok. 20 mln zł, a cały budżet Myślenic to ok. 50 mln.

Inne powody „bezkrólewia” są w Michałowicach. Tam również wybrano wójta, tyle, że ten jednocześnie kandydował na radnego w Krakowie. Zwyciężył w obu rozgrywkach, ale wybrał większe pieniądze i mniejszą odpowiedzialność radnego. W gminie rządzi teraz komisarz.

To kpina i skandal – tak o decyzji wójta-radnego mówi większość mieszkańców Michałowic. Zastanawiają się czy w ogóle jest sens iść po raz drugi do urn.

W obydwu miejscowościach kłopoty z najwyższymi stanowiskami z pewnością nie służą mieszkańcom, ani reputacji urzędów. Teraz zarówno w Myślenicach jak i Michałowicach trwa coś w rodzaju spowolnienia i zastoju oraz czekania, co będzie dalej.

„Bezkrólewie”, w przypadku Michałowic ma szanse zakończyć się już w najbliższą niedzielę, choć niewiele wskazuje na to, by spośród 8 nowych kandydatów, ktoś wygrał w pierwszej turze.

Myślenice natomiast bez burmistrza mogą pozostawać nawet 3 miesiące. To termin, w którym nowe wybory muszą być rozpisane.

22:15