"Szczere i nie omijające żadnych tematów". Takie, według Aleksandra Kwaśniewskiego były jego trzygodzinne rozmowy z prezydentem Ukrainy w Kazimierzu Dolnym. Leonid Kuczma zadeklarował, że gotów jest do rozmów z opozycją, ale tylko taką, która przestrzega prawa i "chce europejskiego wyboru Ukrainy".

"We współczesnym świecie nie ma zgody na rozwiązania siłowe, ale nie ma też zgody na metody faszystowskie" - powiedział wczoraj w Kazimierzu nad Wisłą po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą, Aleksander Kwaśniewski. Tym samym polski prezydent dał do zrozumienia, że nie opowiada się ani po stronie demonstrujących na ulicach Kijowa nacjonalistów, ani po stronie sił porządkowych wiernych Kuczmie. Według Kwaśniewskiego, to co się dziś dzieje na Ukrainie nie może mieć wpływu na stosunki Warszawy i Kijowa i nie będzie mieć takiego wpływu. Strategiczne partnerstwo z Ukrainą jest dla nas niezmiernie ważne – zauważył polski prezydent i dlatego Polska powinna popierać naszego sąsiada: "Polska powinna udzielać konsekwentnie poparcia dla Ukrainy, dla tworzenia demokracji ukraińskiej i dla rozwoju tego państwa." – powiedział wczoraj Kwaśniewski. Obaj prezydenci przyznali zgodnie, że rozwiązania siłowe nie są receptą na obecny kryzys. W tej sytuacji trzeba rozmawiać. Problem tylko jak. Zdaniem Kwaśniewskiego, Ukraina dziś to nie Polska roku ’89: "Ukraina jest państwem demokratycznym i ma demokratycznie wybranego prezydenta, my wchodziliśmy dopiero w demokrację i dlatego wszelkie rozmowy o przyszłości muszą być z pełnym poszanowaniem tych właśnie reguł, które płyną z konstytucji, które płyną z demokracji." – powiedział Kwaśniewski. Tego samego zdania jest Leonid Kuczma: "Będę rozmawiać z opozycją, ale z taką opozycją, która nie łamie prawa, porządku i konstytucji" – powiedział Kuczma. Według niego ci co manifestowali dziewiątego marca zapomnieli co mówił Taras Szewczenko: "Narodzie, zjednocz się!". Kuczmie bardzo zależało na tym spotkaniu, aby obalić krążące po Kijowie pogłoski, że jest on bojkotowany na Zachodzie. To pierwsza w tym roku zagraniczna wizyta Kuczmy i druga od czasu wybuchu kryzysu na Ukrainie w listopadzie ubiegłego roku.

W Polsce rozmowy, w Kijowie demonstracje

Podczas gdy prezydent Kwaśniewski przekonywał Leonida Kuczmę do konieczności dialogu z opozycją, w Kijowie odbył się wczoraj kilkutysięczny wiec przeciwników prezydenta. Byli to w większości członkowie partii komunistycznej i ugrupowań lewicowych. Żądali oni ustąpienia prezydenta Leonida Kuczmy i powrotu socjalizmu. Domagali się także dymisji premiera Wiktora Juszczenki oraz przyłączenia Ukrainy do Związku Białorusi i Rosji. Demonstranci skarżyli się na niskie pensje, utratę przywilejów i wszechobecną korupcję. "Przyszedłem tu, ponieważ moja cierpliwość się skończyła. W ciągu ostatnich 10 lat nic nie zmieniło się na lepsze. Ciągle nas oszukują, że z gospodarką jest lepiej i nam żyje się lepiej" - powiedział 70-letni Sierhij Barszewskij, wymachując czerwoną flagą. Doszło do niewielkich bójek z przedstawicielami skrajnej prawicy. Milicja nie interweniowała. Przedwczoraj na ulicach Kijowa dwa tysiące opozycjonistów protestowało przeciwko prezydentowi. Demonstracja zakończyła się złożeniem wieńców przed pałacem prezydenckim. Leonida Kuczmy nie było w pałacu, w sobotę wyjechał na krótki urlop na Krym, skąd poleciał prosto do Polski.

Zdaniem obserwatorów protesty komunistów mogą doprowadzić do powstania jeszcze większego chaosu na Ukrainie. Już wczoraj zapowiedziano, że do 17 marca kolejne demonstracje będą odbywały się również w innych rejonach kraju. Wczorajsza manifestacja była pierwszą demonstracją komunistów od listopada zeszłego roku, kiedy światło dzienne ujrzała sprawa zamordowanego dziennikarza opozycji Georgija Gongadzego.

foto RMF FM i EPA

09:15