Kto będzie kierował Narodowym Funduszem Zdrowia po – jak już potwierdziły wyniki sekcji zwłok - samobójczej śmierci prezesa Macieja Tokarczyka? Tego wciąż nie wiadomo. Pomysłu najwyraźniej nie ma nawet premier Miller, który pytany dziś o to przez dziennikarzy, po prostu odwrócił się na pięcie i odszedł...

Według zapowiedzi, prezes NFZ miał pojutrze ogłosić zasady kontraktowania usług na następny rok. W poprzednich latach taką decyzję podejmowano w lipcu; samo negocjowanie kontraktów ciągnęło się z kolei przez 6 miesięcy. Teraz tego czasu po prostu nie ma.

Jest natomiast, jeszcze nie ogłoszony, ale istniejący, ułomny plan, którego realizacja i tak doprowadzi polski system opieki zdrowotnej do ruiny. Na alarm biją szczególnie dyrektorzy niepublicznych placówek, które przy zastosowaniu

przygotowanych zasad, bez wątpienia zbankrutują.

Znamienne jest także to, że typów na następcę Tokarczyka nie wymienia się nawet w środowisku medycznym. W zarządzie Funduszu, po dymisji Mirosława Manickiego, pozostał jeszcze Marek Mazur, delegowany z Ministerstwa Finansów, który merytorycznie z systemu nie jest najlepszy.

Zresztą najprawdopodobniej w środę zbierze się rada nadzorcza Funduszu, która oceni, czy zastępcy Tokarczyka w ogóle mają delegację do dalszej władzy w Funduszu – dowiedziało się nieoficjalnie RMF od jednego z członków RN NFZ.

Tak więc najprawdopodobniej nie prędko dowiemy się, kto będzie decydował o tym, jak wydanych zostanie wydane ok. 30 mld zł publicznych pieniędzy...

14:45