Na giełdach w Azji za baryłkę ropy znów płaci się powyżej 50 dolarów. Spadek cen, który nastąpił po wczorajszej decyzji Arabii Saudyjskiej o zwiększeniu wydobycia był niewielki i krótkotrwały.

Zdaniem ekspertów, Saudyjczycy mogą jedynie dostarczyć na rynek ciężką, zasiarczoną ropę, której nie chcą kupować rafinerie. Poza tym, przemysł naftowy królestwa pracuje już na pełnych obrotach. Jeśli terroryści zaatakują instalacje, produkcja może znacznie spaść.

Specjaliści od rynku paliw podkreślają, że gdyby nie strach przed wstrzymaniem dostaw, nie byłoby przeszkód, by ropa kosztowała w granicach 30 dolarów za baryłkę. Do tego dochodzi też wzrost cen wywołany przez spekulantów liczących na szybkie zyski.

Ekonomiści zastanawiają się, czy światowa gospodarka poślizgnie się na ropie. Zakłada się, że wzrost ceny ropy o 10 dolarów za baryłkę powoduje spadek PKB o mniej więcej 0,4 procent.

Droższe paliwa to droższe zakupy, wyższa inflacja – słowem, droższe życie: Jako taki czynnik w szczególny sposób wpływający na koszty ceny paliw są z tego punktu widzenia bardzo niebezpieczne - ostrzega profesor Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Zarówno PKN Orlen jak i Grupa Lotos uzależniają ceny gotowych paliw od tego, co dzieje się na światowych rynkach. Dlatego na początku przyszłego tygodnia na stacjach benzynowych będzie drożej – za litr benzyny bezołowiowej 95 trzeba będzie zapłacić nawet 4,10 zł.

Ale może być też taniej. Na rosyjskich stacjach benzynowych paliwo kosztuje dużo mniej, z czego korzystają mieszkańcy północnej części Warmii i Mazur, który graniczy z obwodem kaliningradzkim. Niektórzy tankują zbiorniki do pełna, by w kilka godzin później opróżnić je po polskiej stronie granicy. Twierdzą, że się opłaca.