Posłowie uchwalili nowe Prawo wodne. Rząd zapewnia, że przepisy nie spowodują wzrostu kosztów za pobór wody dla przeciętnego Kowalskiego. Według opozycji to nieprawda i za wodę zapłacą więcej wszyscy: rolnicy, przemysł i mieszkańcy. Przepisy znowelizowanego Prawa wodnego wejdą w życie z początkiem 2018 r.

Zgodnie z ustawą nowymi opłatami za korzystanie z wody mają zostać objęci m.in. posiadające duże gospodarstwa rolnicy, branża energetyczna, producenci napojów, hodowcy ryb czy inni przedsiębiorcy, którzy wykorzystują duże ilości wody do produkcji.

Przedstawiciele rządu, na czele z premier Szydło, podkreślali, po zmianie przepisów "ceny wody nie wzrosną", że w tym i przyszłym roku gospodarstwa domowe, drobni rolnicy czy przedsiębiorcy nie zapłacą więcej za wodę.

Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk przekonywał nawet, że woda może być tańsza. Nowe przepisy - jak zaznaczał - proponują 6-krotnie niższe stawki opłat za wodę niż były do tej pory.

Posłowie opozycji PO, Nowoczesnej, PSL i Kukiz'15 dowodzili z kolei, że nowe prawo to de facto nowy podatek wodny, jaki zostanie nałożony na wszystkich.

Zgodnie z nowym prawem, stawki za wodę dla przemysłu mają pozostać na takim samym poziomie jak w 2016 roku co najmniej do 2018 r., natomiast dla ludności do 2019 r. Jeżeli zajdzie konieczność podniesienia opłat to - jak tłumaczył resort środowiska - będą one rosły stopniowo, po wykonaniu analiz społeczno-ekonomicznych.

Nowe przepisy wprowadzą też opłatę "za utraconą wodę". Ministerstwo tłumaczy, że będzie ona dotyczyła dużych nieruchomości, których powierzchnia w 75 proc. jest trwale zabudowana, uszczelniona. Chodzi np. o parkingi.