Żaden z dowódców 36. pułku nigdy nie przechodził szkoleń na symulatorach lotów. Ja sam szkoliłem się dopiero na samolocie. Szkolenia na symulatorach wprowadzono dopiero po katastrofie, w 2010 r. - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM płk Tomasz Pietrzak były szef 36. Pułku Lotnictwa Transportowego. Zdarzało się, że gen. Błasik siadał za sterami samolotów, ale tylko wtedy gdy lot wpisany był w jego grafik szkolenia, nie miał prawa siadać za sterami tupolewów - twierdzi Pietrzak.

Konrad Piasecki: Czy panu zdarzyło się oddawać miejsce za sterami dowódcy Wojsk Powietrznych?

Tomasz Pietrzak: Nie przypominam sobie takiego przypadku. Natomiast kiedy dowódca sił powietrznych był na etapie szkolenia na samolot Jak-40, wtedy siadał na prawym fotelu i ja jako instruktor - lataliśmy razem.

Konrad Piasecki: Uważa pan, że to jest w ogóle prawdopodobne, żeby generał Błasik w momencie lądowania tupolewa czy próby lądowania tupolewa w Smoleńsku siedział za sterami samolotu?

Tomasz Pietrzak: Nie chcę tego komentować jednoznacznie, dlatego że nie znamy jeszcze wyników badań DNA, dopiero one mogą potwierdzić, czy ktoś inny siedział na fotelu pilota, niż sami piloci. Natomiast patrząc na to tak z dala, nie wyobrażam sobie, żeby dowódca załogi w tak trudnych warunkach wyraził zgodę na to, żeby siedział ktoś inny, niż etatowy pilot na swoim fotelu.

Konrad Piasecki: Piloci z pułku, wdowy po oficerach, którzy zginęli w Smoleńsku, mówią, że generał Błasik często w trakcie lotu zajmował miejsce drugiego pilota. Czy to było zajmowanie miejsca w jakimś celu czy to było coś w rodzaju próby "obejrzenia jak to jest".

Tomasz Pietrzak: Oczywiście tak sytuacja, te okoliczności, w których teraz się spotykamy, są bardzo trudne, szczególnie dla rodzin, dla bliskich tych, którzy zginęli w tej katastrofie i tutaj są poszukiwania różnych czynników, które mogłyby przyczynić się do katastrofy. Znając generała Błasika, wydaje mi się, że jego podejście do bezpieczeństwa latania było bardzo duże i jednym z jego priorytetów było to, żeby bezpiecznie wykonywać zadania w powietrzu, ponieważ on osobiście odpowiadał za bezpieczeństwo. Nie wyobrażam sobie, żeby mógł kogokolwiek wyrzucić z fotela pilota, tylko po to, żeby on sobie usiadł dla swojej przyjemności.

Konrad Piasecki: Ale to po co siadał? Zeznania są absolutnie jednoznaczne - siadał.

Tomasz Pietrzak: Siadał - dokładnie. Dlatego mówię, że jeżeli miał swój grafik szkoleń, szkolił się na samolocie, potem był wyszkolony, ale to można przecież sprawdzić, wystarczy zapytać się w Dowództwie Sił Powietrznych, ponieważ ten grafik jest zatwierdzony przez Sztab Generalny. Jeżeli zakończył szkolenie na Jaku-40 i był wyszkolonym pilotem na samolocie Jak-40, miał prawo lecieć. Tylko tutaj była kwestia, czy było to uzgodnione wcześniej z dowódcą pułku czy nie.

Konrad Piasecki: Ale na tupolewie również mógł siadywać?

Tomasz Pietrzak: Nie. Tutaj każdy typ ma swój program szkolenia. Jeżeli jest wyszkolony na samolocie Jak-40, to musiałby przejść kolejne szkolenia na samolocie Tu-154.

Konrad Piasecki: Czyli odrzuca pan taką hipotezę, że będąc wyszkolony na innym samolocie postanowił też spróbować latania tupolewem, albo sytuacja była tak trudna, że uznał, że z jego doświadczeniem lepiej będzie, żeby to on siedział za sterami tupolewa.

Tomasz Pietrzak: Wydaje mi się, że pan generał nie podjąłby się takiej próby pokazania etatowym, wyszkolonym pilotom na samolocie Tu-154, że on, latając na innych samolotach bojowych, pokaże im, jak się ląduje. To jest wyłącznie nasze domniemanie. Tutaj wyłącznie burza w szklance wody. Pan generał na pewno - jeżeli był w kokpicie - mógł zając tylko któreś miejsce z tyłu, które było wolne. A było tylko jedno, w którym było dozwolone, żeby usiadła w nim postronna osoba i siedziała w trakcie lotu.

Konrad Piasecki: Wdowa po nim mówi, że jeśli mąż był w kabinie, a był, to po to, żeby chronić pilotów przed naciskami. Był takim zderzakiem, żeby oni nie byli bezpośrednio poddani presji ze strony tych, którzy lecieli z tyłu.

Tomasz Pietrzak: Tak, oczywiście tu się z tym zgadzam, jako dowódca Sił Powietrznych był takim łącznikiem między Kancelarią Prezydenta, ministrem, prezydentem, a dowódcą załogi, który był w stopniu kapitana, więc żeby tutaj brać na siebie największą odpowiedzialność, to jest właśnie rola dowódcy Sił Powietrznych lub rola dowódcy pułku. Do tej pory za sterami Tu-154 siadali dowódcy pułków, czyli oni brali na siebie cały ten ciężar. Wiadomo, że jest duża różnica między stopniem kapitana, a funkcją pana prezydenta i samego generała. Dlatego jeśli popatrzymy na te relacje, to mógł jak najbardziej pełnić rolę bufora.

Konrad Piasecki: Ale kończąc wątek gen. Błasika, do pana skargi pilotów na jego zachowania docierały?

Tomasz Pietrzak: Ja przeszedłem z panem generałem szkolenie na Jaku-40 i szczerze powiem, że nie pamiętam, żeby ktokolwiek się skarżył, że takie sytuacje miały miejsce. Wcześniej bywało tak, ale to żeśmy sobie wytłumaczyli już z moimi przełożonymi w roku 2005/2006. Ustaliliśmy pewne zasady, reguły i zawsze była informacja... zgłaszani byli ci, którzy chcieli latać z dowództwa sił powietrznych i to wszystko było unormowane.

Konrad Piasecki: W ujawnionych wczoraj przez "Wprost" materiałach, aktach śledztwa kilkakrotnie pojawia się pańskie nazwisko. "Za czasów płk. Pietrzaka zaprzestaliśmy szkoleń na symulatorach tupolewów" - tak skarżyli się piloci w czasie śledztwa czy tak skarżą się piloci w czasie śledztwa. Dlaczego zakazał pan szkoleń na symulatorach czy dlaczego zrezygnował pan ze szkoleń na symulatorach?

Tomasz Pietrzak: Po pierwsze ja nie zrezygnowałem ze szkolenia na symulatorach, a po drugie, to jeżeli zrezygnowałem za mojej kadencji, to dlaczego przez te dwa ostatnie lata nikt tego nie wznowił?

Konrad Piasecki: Ale zrezygnował pan rzeczywiście?

Tomasz Pietrzak: Nie, nie zrezygnowałem dlatego, że nigdy nie były wprowadzone te szkolenia jako obowiązkowe szkolenie na symulatorach na samolotach Jak-40 i tupolew Tu-154. Dopiero teraz pierwszy raz dla tego samolotu Tu-154 zostały wprowadzone szkolenia, po katastrofie.

Konrad Piasecki: Wcześniej piloci... pan się też nie szkolił na symulatorach lotu?

Tomasz Pietrzak: Nie, nie szkoliliśmy się. My szkoliliśmy się tylko i wyłącznie na samolocie. Nie wiem czy pierwsza grupa, kiedy w roku 1991 i 1992 pierwsze tupolewy przyszły, być może pierwsza grupa, która była w ogóle przygotowywana na Tu-154, być może oni się szkolili.

Konrad Piasecki: Ale przez ostatnich kilkanaście lat nie było szkoleń na symulatorach dla dowódcy najważniejszego samolotu rządowego?

Tomasz Pietrzak: Nie było szkoleń, i jeszcze raz podkreślam, nie było szkoleń więc jeżeli nie było wprowadzonych szkoleń do naszego programu, to ja nie miałem czego zawieszać i wycofywać. Więc jeżeli nie było nic wprowadzone, to ja niczego nie wycofywałem. Więc kwestia jest tylko taka - to szkolenie na symulatorze zostało wprowadzone dopiero w roku 2010, po katastrofie w Smoleńsku.

Konrad Piasecki: Czyli te zarzuty czy te hipotezy czy te twierdzenia, że pilot tupolewa z 10 kwietnia, nigdy nie ćwiczył sytuacji niebezpiecznych na symulatorze w roli dowódcy samolotu dotyczą wszystkich innych pilotów również?

Tomasz Pietrzak: Tak, oczywiście. Proszę popatrzeć, że zarówno na CASie i na innych samolotach też nie ma symulatorów i ci piloci też szkolą się tylko na samolocie. Są pewne sytuacje, kiedy szkoli się "na sucho" czyli czytając listę w kokpicie samolotu, natomiast nie ma możliwości przećwiczenia fizycznego na symulatorze, bo po prostu nie było takiego programu szkolenia i nie było takiej możliwości żebyśmy byli w Moskwie i szkolili się na symulatorze.

Konrad Piasecki: To jeszcze jedna historia z pańskim udziałem. To prawda, że pan lądował w Gdańsku poniżej minimów, po czym przepraszał pan członków załogi za to, że tak się stało?

Tomasz Pietrzak: Panie redaktorze, z tego co pamiętam tam jest dwa tysiące któryś rok…

Konrad Piasecki: 2007.

Tomasz Pietrzak: 2007. Nigdy nie starałem się lądować poniżej minimalnych, bo to ja miałem pokazywać przykład bezpiecznego wykonywania lotów. Jeżeli ja podjąłbym się czegoś takiego, to oprócz mnie jest jeszcze lotnisko, są kontrolerzy, którzy mają obowiązek automatycznego raportowania do Komisji Badania Wypadków Lotniczych, że miało miejsce przekroczenie, miało miejsce lądowanie poniżej warunków minimalnych, które narażały na bezpieczeństwo innych. Takie coś nie miało miejsca.

Konrad Piasecki: Czyli te zeznania są nieprawdziwe?

Tomasz Pietrzak: Ja myślę, że to są jakieś refleksje być może kogoś pod wpływem emocji, pod wpływem utraty bliskiego kolegi, przyjaciela.