"To było wyzwanie, które sobie rzuciłem. Chciałem sprawdzić swój organizm, zobaczyć, czy dam radę. To jest na pewno miłe, że się udało i mogę robić takie rzeczy. Bardzo mało ludzi na świecie potrafi coś takiego zrobić" - mówił po zdobyciu Manaslu himalaista Andrzej Bargiel. "Jestem zadowolony z siebie. Pogoda była średnia, ale ja się nie poddaję tak łatwo i zawalczyłem. Wiało dosyć mocno. Ale jakoś poszło i mam to z głowy" - dodał w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Pałahickim.

Maciej Pałahicki, RMF FM: Wielkie, wielkie gratulacje! Czujesz się teraz szczęśliwy, spełniony?

Andrzej Bargiel: Za wcześnie jeszcze. To wszystko się bardzo szybko działo. Nie miałem czasu nawet się nad tym zastanawiać. Ale jestem zadowolony z siebie. Pogoda była średnia, ale ja się nie poddaję tak łatwo i zawalczyłem. Wiało dosyć mocno. Ale jakoś poszło i mam to z głowy.

Jesteś bardziej zmęczony czy bardziej szczęśliwy? Czy jesteś tak zmęczony, że nawet nie możesz być odpowiednio szczęśliwy?

Zmęczenie na pewno jest. Ja w ogóle nie spałem nocą, bo wystartowałem o 10.

Z tego, co liczę to pobiłeś chyba trzy rekordy - wejścia na szczyt, wejścia baza-szczyt-baza. A udało Ci się zjechać w całości? Jesteś pierwszym człowiekiem, który zjechał bez przerwy z Manaslu?

Ze zjazdem był problem niestety, właśnie dlatego tak długo nam zeszło. Na nieszczęście przyszła mgła, która w dolnych partiach uniemożliwiła próbę zjazdu. Zupełnie nic nie było widać. Dało się zjechać do wysokości "dwójki" tylko. Tak to wygląda, ale mimo to jestem zadowolony. Przez cały czas, kiedy tutaj siedzieliśmy, mnóstwo jeździłem, więc wszystko jest dobrze.

Czyli dwa rekordy masz na swoim koncie. To Cię satysfakcjonuje, czy chodziło o coś innego?

To było wyzwanie, które sobie rzuciłem. Chciałem sprawdzić swój organizm, zobaczyć, czy dam radę. To jest na pewno miłe, że się udało i mogę robić takie rzeczy. To nie są jakieś zwyczajne rzeczy - bardzo mało ludzi na świecie potrafi coś takiego zrobić.

Wygląda na to, że w tej chwili jesteś najszybszym himalaistą na świecie.

Nie wiem, nie myślę tymi kategoriami. Ważne, że to daje mi dużo radości. To było niesamowite, że startowałem w nocy, byłem sam ze swoimi myślami. Jest duża góra i jesteś ty. Musisz się jakoś w tym wszystkim odnaleźć, zobaczyć jakiś sens, po co tam idziesz, po co to robisz. Jest dużo wrażeń pozytywnych.

A który fragment był najtrudniejszy dla Ciebie? Pogoda troszkę nie sprzyjała, właściwie całą drogę szedłeś sam, tylko z "trójki" do "czwórki" towarzyszył Ci brat.

Na pewno te górne partie są bardzo ciężkie. Zmęczenie jest wtedy bardzo duże, tlenu jest mało. Jeszcze doszedł do tego silny wiatr.

A jak było przy zjeździe? Gdzie Ci się najlepiej jechało, a gdzie najgorzej?

Zmęczenie było tak duże, że ta jazda nie była do końca przyjemna i luźna. Duża wysokość i zmęczenie spowodowały, że trzeba było jechać ostrożnie. Jeśli chodzi o trudność - tylko jeździłem przez trzy tygodnie i znałem wszystkie odcinki, więc nie było to dla mnie jakieś skomplikowane.