Jan Kulczyk jest gotów złożyć zeznanie przed komisją, ale ma poważne wątpliwości co do bezstronności niektórych posłów - mówi RMF mecenas Jan Widacki, pełnomocnik biznesmena.

Konrad Piasecki: Panie mecenasie, co jest doktorowi Kulczykowi – jest bardziej chory, czy bardziej przestraszony?

Jan Widacki: Nasze decyzje mają zawsze wiele motywacji. I tu mamy do czynienia ze splotem dwóch wątków: jest naprawdę chory, leciał z USA do Polski, doleciał do Londynu, w Londynie się źle poczuł, trafił do kliniki.

Konrad Piasecki: No tak, ale w momencie, kiedy trafił do kliniki, z objawami choroby serca – jak rozumiem - dowiedzieliśmy się, że tak naprawdę nie przyleciał do Polski nie dlatego, że jest chory, ale dlatego, że się czegoś dramatycznie boi, wobec tego jest tu pewna nielogiczność.

Jan Widacki: No tak bym nie powiedział. Tutaj mamy do czynienia z dwoma motywami, które w jakimś sensie też się wzajemnie ze sobą splatają.

Konrad Piasecki: Czyli jest i chory i przestraszony?

Jan Widacki: Jeśli chce pan tak to nazwać. Ma powody do obaw, w końcu mało kto jest przedmiotem takiej nagonki, jaka się tutaj wokół jego osoby rozpętała.

Konrad Piasecki: Co ciekawe, jest tak chory, że się nie może spotkać z komisją i nie może przylecieć do Polski, ale „Financial Times” wywiadu mógł udzielić.

Jan Widacki: Wywiadu można udzielać leżąc, nawet w łóżku szpitalnym i to nie jest jakiś taki wielki problem.

Konrad Piasecki: Czyli rozumiem, trzeba by go dowieźc na łóżku na przesłuchanie, to byłoby dobrze?

Jan Widacki: Nie sądzę, że on na łóżku jechał do "Financial Times", czy z łóżkiem, raczej przypuszczam, że to dziennikarz przyszedł do niego. Podobną procedurę proponował Jan Kulczyk. Chciał, żeby przesłuchanie odbyło się w Londynie.

Konrad Piasecki: A komisja mówi nie - chcemy zobaczyć Jana Kulczyka w Warszawie, w Sejmie.

Jan Widacki: Tak, komisja to powiedziała dzisiaj. Przyjęliśmy to do wiadomości i będziemy analizować sytuację. I w zależności od tego, co powiedzą lekarze, jaka będzie sytuacja, podejmiemy decyzję. Ale proszę nie wymagać od mnie, żebym ja teraz w jego imieniu, czy za niego podejmował taką decyzję.

Konrad Piasecki: Ale nie jest wykluczone ze Jan Kulczyk jednak przyjedzie do Polski, bo z tego oświadczenia, które pan dzisiaj przeczytał wynika, że nie pali mu się do obejrzenia gmachu Sejmu.

Jan Widacki: Z tego oświadczenia wynika, że jest gotów złożyć zeznanie przed komisją, ale że ma poważne wątpliwości co do bezstronności niektórych posłów, że jest oburzony, zniesmaczony i po ludzku – obrażony na różne insynuacje, które pod jego adresem są formułowane. Także przez osoby publiczne i także przez polityków i które wywarzają jakiś taki bardzo niezdrowy klimat, klimat, który można też odczytywać jako klimat pewnego zagrożenia. Bo jeżeli on słyszy, że na jego miejscu jeden z posłów by do Polski nie wracał; inny poważny polityk mówi, że obawia się, że skończy tak jak Baranina, czyli, że się powiesi w jakimś więzieniu, no to wie pan, nie są to specjalnie sympatyczne zaproszenia do Polski człowieka, który stale mieszka poza Polską.

Konrad Piasecki: Ale panie mecenasie, człowiek wyposażony w armię ochroniarzy, w wielkie pieniądze naprawdę ma się czego bać fizycznie w Polsce?

Jan Widacki: Powiedziałam, że się obawia działań pozaprawnych.

Konrad Piasecki: Ale jakie to są działania pozaprawne? Że poseł Wassermann, czy poseł Giertych przydybią go w ciemnym kącie?

Jan Widacki: Nie. Proszę sobie przypomnieć, że przebieg prac komisji pozwolił zapomnieć, jaki był przedmiot do zbadania którego została powołana komisja. To chodziło m.in. o aresztowanie, czy zatrzymanie prezesa Modrzejewskiego.

Konrad Piasecki: Ale prezesowi Modrzejewskiemu włos z głowy nie spadł. Zatrzymanie oczywiście przyjemne nie jest, ale po kilku godzinach go wypuszczono i dzisiaj chodzi w glorii chwały. Więc nic aż tak strasznego się nie stało.

Jan Widacki: Jak to nic aż tak strasznego? Powołano specjalną komisję do wyjaśnienia tego zdarzenia. To nie jest nic strasznego?

Konrad Piasecki: No to jak Jan Kulczyk zostanie zatrzymany, to powołamy następną komisję...

Jan Widacki: Tak, ja myślę, że jeszcze tego tylko potrzeba...

Konrad Piasecki: „Jeśli atakuje się mnie, atakuje się także pozostałych przedsiębiorców” – tak mówi Jan Kulczyk. Pan się zgadza z taką tezą, że Jan Kulczyk jest uosobieniem wszystkich polskich przedsiębiorców?

Jan Widacki: Proszę pana, Jan Kulczyk jest znaną postacią polskiego biznesu, a nie jest pierwszym biznesmenem, który został „zaatakowany” przez organy państwowe. Ja przypomnę sprawę pana Romana Kluski.

Konrad Piasecki: Ale pan Kluska nie spotykał się rosyjskim szpiegiem. Nie cieszył się aż takimi wpływami w polskiej polityce. Nie miał dostępu do prezydentów i premierów.

Jan Widacki: Pan ma soją tezę – pan stwierdza, że Ałganow był szpiegiem.

Konrad Piasecki: A nie był?

Jan Widacki: Ałganow swego czasu – to nie ulega wątpliwości, to było w "białej księdze", był szpiegiem, wiem jaki stopień miał, natomiast wydaje mi się, że w tak poważnych służbach, jak służby rosyjskie, szpiegów znanych z nazwiska, czynnych już chyba nie ma.

Konrad Piasecki: Panie Mecenasie, nie musi pan aż tak bronić Jana Kulczyka, bo przecież przez przypadek się spotkał z Ałganowem. On nie wiedział, że się z nim spotyka. Po prostu spotkał go na swojej drodze. To był przypadek.

Jan Widacki: No tym bardziej.

Konrad Piasecki: To po co go pan broni?

Jan Widacki: Nie, ja go nie bronie, bo nie mam powodów go bronić. Pan powiedział, że spotkał się ze szpiegiem. Ja powiedziałem, że pan nie ma podstaw tak twierdzić. Spotkał się z Ałganowem. Ale jaką rolę odgrywał Ałganow, jak tę rolę postrzegał Jan Kulczyk i kiedy się dowiedział, że to jest Ałganow, to jest zupełnie inna sprawa.

Konrad Piasecki: Czyli jeszcze raz – jeśli przesłuchanie Jana Kulczyka nie odbędzie się poza granicami Polski, to przyjedzie do Polski, czy nie?

Jan Widacki: Proszę pana, to jest pytanie do pana Kulczyka. Ja tego nie wiem. Będę się kontaktował z panem Kulczykiem...

Konrad Piasecki: A będzie mu pan doradzał?

Jan Widacki: Pan wybaczy, ale co będę mu doradzał, to jest moja słodka tajemnica adwokacka.

Konrad Piasecki: A zapytał pan Jana Kulczyka, czy nie chce wybrać życia emigranta?

Jan Widacki: Nie, ja takich pytań swoim klientom nie zadaję i to mnie nie interesuje.

Konrad Piasecki: A dziennikarzy i owszem. Dziękuję.