"Uważam, że PiS w Warszawie nie wygra. Nie wiem, jaki miałby tu być kandydat. Jeśli tacy, jak marszałek Karczewski czy pan Patryk Jaki, to większych szans nie widzę, choćby na głowie stanęli, to jednak warszawiacy swoje rozumy mają" - mówi Tomasz Siemoniak, gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM. "Nieprzypadkowo w stu kilku miastach prezydenckich, tylko trzy są rządzone przez prezydentów z PiS-u. Tam nie ma osobowości samodzielnych" - twierdzi polityk PO. "Chciałbym kontynuować misję wiceprzewodniczącego Platformy, ale to wszystko w rękach członków PO" - zauważa. "Tutaj nie ma tak, jak w PiS-ie, że wystarczy być przy uchu prezesa i prezes pokaże. Tu trzeba mieć głosy, sympatię, poparcie, ocenę własnej pracy. Nigdy nie można przysypiać i spoczywać na laurach" - dodaje. "To jest decyzja Hanny Gronkiewicz-Waltz" - tak Siemoniak komentuje zapowiedź prezydent Warszawy, że po raz kolejny nie przyjdzie na posiedzenie komisji weryfikacyjnej. Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM zapewnia, że dla obecnej prezydent Warszawy jest miejsce we władzach Platformy Obywatelskiej.

Krzysztof Ziemiec: Czyj jest Plac Piłsudskiego w Warszawie?

Tomasz Siemoniak: Nas wszystkich. Polaków pewnie w pierwszym rzędzie. Bo to jest miejsce też symboliczne, też warszawiaków. Bo to ważna część Warszawy. Myślę, że zły jest czas, jeżeli pan musi takie pytania zadawać.

Bo jest spór. Czyli rozumiem, że troszeczkę jest pan po stronie ministra Adamczyka, a nie po stronie Hanny Gronkiewicz-Waltz. Bo prezydent Warszawy uważa, że to jest plac warszawiaków, minister, że to jest plac, który należy do Skarbu Państwa. Dlatego odebrał go warszawiakom.

Ale przede wszystkim pamiętajmy o tym, że samorząd, Warszawa, czy każde inne miasto, to też jest część państwa. To nie jest tak, że żyjemy w jakiś równoległych światach. To nie jest świat państwowy i świat samorządowy. Państwo jest silne wtedy, gdy wszystkie jego elementy dobrze działają. Więc filozofia, logika, powinna być taka, że zarządza tym placem miasto stołeczne Warszawa - jak wszystkimi ulicami i placami - a gdy państwo go potrzebuje, to jest do dyspozycji państwa. I przez dziesiątki lat, nie było z tym żadnych problemów. Odbywają się uroczystości państwowe, więc wydaje mi się...

... to skąd ten konflikt?

To jest element przeciągania liny, odbierania kompetencji samorządowi: że konserwator zabytków samorządowy, jest gorszy niż ten państwowy. To jest silne przekonanie PiS, że wojewoda, urzędnik państwowy zrobi to lepiej. Albo po prostu jest to pewność, że PiS w Warszawie wyborów nie wygra. Więc trzeba rękę na placu położyć. Ślepa ulica to jest.

Minister mówi, że rozmawiał z ratuszem, ale ratusz milczał przez 2 miesiące dlatego zdecydował się, że oddaje to w ręce wojewody. Hanna Gronkiewicz-Waltz - tu zacytuję -  mówi tak: PiS zagarnia plac. Ogrodzi, postawi pomniki, powstanie eksterytorialne państwo PiS. To jest język wojny.

Minister Adamczyk uderza w bardzo czułą nutę, takiego zabierania przestrzeni, budowania konfliktu. Przecież to nie Hanna Gronkiewicz-Waltz zaczęła, tylko właśnie minister. Ja nie znam szczegółów, czy ktoś z kimś przez 2 miesiące. Ale to jest absurd. Jeżeli teraz będzie tak, że wojewodowie będą  zabierali jakieś ulice i place w polskich miastach i one będą w dyspozycji rządu, to coś tu jest nie tak. Wydaję mi się, że minister Adamczyk - być może jako lider rankingów rekonstrukcyjnych - chce teraz się pokazać i wejść w jakąś walkę, pokazać jaki to jest twardy. Walczy z miastem i Hanną Gronkiewicz- Waltz. Ale cała sytuacja jest kompletnie absurdalna. Nidy nie było żadnego problemu z Placem Piłsudskiego, miejsce symboliczne dla Polaków. Jan Paweł II, Grób Nieznanego Żołnierza...

To nie jest jednak coś co szkodzi Platformie i w ogóle Hannie  Gronkiewicz-Waltz? Jej ostatnie zachowania, słowa, postawa? Czy to nie jest coś, co ciąży Platformie?

Przede wszystkim członkowie, sympatycy Platformy, wyborcy Platformy, też wyborcy Hanny Gronkiewicz-Waltz patrzą na to co, co się w mieście zdarzyło przez 11 lat. Jak Warszawa przeniosła się z XX wieku do XXI w czasie tej prezydentury. Hanna Gronkiewicz-Waltz ma swój język. Zawsze mówiła to, co myśli i ja się nie dziwię, że też jako warszawianka po prostu emocjonalnie reaguje na coś takiego.

Pani prezydent powiedziała: nie podda się, nie ustąpi ze stanowiska. Ma jeszcze rok i nie przyjdzie znów na komisję weryfikacyjną.

To jest jej decyzja. Różne są zdania.

A będziecie ją namawiali, żeby ją zmieniła?

Różne są zdania. Różne osoby - oczywiście jak najlepiej jej życzące - oczywiście tutaj intencje wszyscy mają dobre. Osoby te mówią, żeby poszła, obroniła swoje racje. Wszyscy są przekonani, że w takim starciu wygra. Natomiast to jest jej decyzja, jej mandat. To jej trzy razy warszawiacy zaufali i też myślę ważna jest perspektywa taka, w której zapowiedziała, że nie kandyduje, już nie walczy. Pan Jaki jest kandydatem.

Ale z punktu widzenia Platformy, pana partii. Jej obecność dalej jest celowa, czy nie? 

Z punktu, znaczy na...

Jest jeszcze miejsce dla Hanny Gronkiewicz-Waltz we władzach partii?

Ale oczywiście, że tak. Oczywiście to jest tak, że bo było mnóstwo pytań tydzień temu dlaczego nie było Hanny Gronkiewicz-Waltz na konwencji samorządowej w Łodzi. Tłumaczyła, że z powodów rodzinnych. Natomiast ja odpowiem politycznie. My  zaczynamy kampanię wyborczą tą konwencją. Pokazujemy program samorządowy, radykalny, śmiały, ciekawy, ale Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi, że nie będzie kandydowała. To nie wchodzi do tego wyścigu. To jest dla mnie absolutnie zrozumiałe.

Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi coś jeszcze. W Warszawie wygra PiS. Straszy, chyba własną partię.

Ja mam inne zdanie. Uważam, że PiS w Warszawie nie wygra. Nie wiem jaki tutaj miałby być kandydat. Jeśli tacy - jak słyszymy  - pan marszałek Karczewski, czy pan Patryk Jaki to większych szans nie widzę. Choćby na głowie stanęli. Jednak warszawiacy swoje rozumy mają. Ja nie wiem, czy wygra kandydat Platformy - oby tak było - czy kandydat opozycji. Natomiast zupełnie nie widzę PiS z jego kandydatami. Nieprzypadkowo w stu kilku miastach prezydenckich, tylko trzy są rządzone przez prezydentów z PiS. Tam nie ma osobowości samodzielnych. Tam nie ma ludzi, którym można zaufać, że nie będą słuchać partyjnej centrali. A wyborcy są na to wyjątkowo czuli. Chcą mieć samodzielnych prezydentów z mocnymi osobowościami, którzy wiedzą, co robią.

Co mówi partyjna centrala o przyszłości partii? Bo wydaje mi się że czuć taki pewny ferment. Wczoraj Grzegorz Schetyna w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" mówił, że w wyborach demokratycznych obalicie PiS. Ale jak odchodzą działacze partii lokalni. Zapowiadają się kolejne odejścia. Z drugiej strony bardzo wyraźnie widać młodzież, która chce zająć wasze miejsca w zarządzie.

Wszyscy jesteśmy młodzi i się czujemy młodzi...

Myślę o jeszcze ciut młodszych politykach. To prawda, nie jesteśmy jeszcze obaj starzy.

Ja myślę, że... I to nie myślę, tylko wiem: Platforma jest niesłychanie otwarta na młodych. Proszę mi powiedzieć, czy jest w ogóle kategoria młodych w PiS czy w jakichś innych partiach? U nas są posłowie dwudziestokilkuletni. Posłowie, którzy mają ogromną przestrzeń do działania. Ja oceniam, że ci młodzi są świetnymi kandydatami w wyborach samorządowych, na prezydentów. W Gdańsku Agnieszka Pomaska...

Chce ich pan wysłać na banicję? 

Nie. Oni sami chcą. Jarosław Wałęsa, Agnieszka Pomaska. W Szczecinie Sławomir Nitras. W Warszawie się mówi o Rafale Trzaskowskim. Także myślę, że naprawdę ta reprezentacja samorządowa Platformy będzie bardzo mocno odmłodzona. A tak naprawdę - polska polityka jest trochę dziwna pod tym względem. Bo we wszystkich innych krajach zaczyna się od samorządu, a u nas tego przepływu nie ma...

To prawda. U nas odwrotnie.

...i to nie jest dobre, bo trzeba tej polityki gdzieś się uczyć. Też nie zaczynać od razu od najwyższych urzędów.

Panie ministrze. W grudniu będzie nowy zarząd PO. Może ta sytuacja odmieni partię? Może będzie totalna wymiana?

Na pewno to jest ważny moment, bo po raz pierwszy wybieramy bezpośrednio szefów PO w powiatach, województwach. To jest wielka lekcja demokracji. Zobaczymy, jak to będzie. Spodziewamy się, że ta dyskusja, ta dobra rywalizacja, wzmocni PO i chcemy przed świętami cały ten...

Spodziewa się pan takich dużych zmian? Że być może i pan ustąpi? Grzegorz Schetyna będzie musiał ustąpić?

Grzegorz Schetyna został wybrany półtora roku temu, jego kadencja jeszcze kilka lat potrwa. Natomiast my wszyscy poddajemy się demokratycznej weryfikacji i to w rękach członków PO jest to, co będzie dalej. Myślę, że to jest bardzo zdrowe.

Pan będzie się ubiegał o stanowisko wiceprzewodniczącego?

Na teraz to przed nami wybory w kołach, powiatach i województwach, natomiast w którymś momencie Rada Krajowa będzie wybierała zarząd, w tym wiceprzewodniczących. Myślę, że chciałbym tę misję kontynuować, wiceprzewodniczącego PO. Ale to wszystko w rękach członków. Tutaj nie ma tak jak w PiS, że wystarczy gdzieś przy uchu prezesa być i prezes pokaże. Tu naprawdę trzeba mieć po prostu głosy, sympatię, poparcie. Też ocenę własnej pracy. Także to jest jakiś dyskomfort dla niektórych, ale to jest wielka rzecz. Tutaj nigdy nie można przysypiać. Nie można spoczywać na laurach.  

Znika funkcja pierwszego wiceprzewodniczącego PO? Siemoniak: „Nie ma się od tego jednej kanapki więcej w zarządzie”

Będą czterej równi wiceprzewodniczący. To zresztą nie jest element jakiejś władzy specjalnej - nie ma się od tego jednej kanapki więcej na posiedzeniu zarządu. Pierwszym wiceprzewodniczącym PO był Grzegorz Schetyna i on to zaproponował, lepiej będzie się pracowało, jak będzie takie prezydium - mówił o zmianach w statucie PO w internetowej części rozmowy Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM Tomasz Siemoniak. Czy była premier Ewa Kopacz nie straci w tej sytuacji na znaczeniu w partii? Ma ogromnie silną pozycję, jest bardzo słuchana i bylibyśmy w PO bardzo niemądrzy, gdybyśmy nie umieli korzystać nawzajem ze swojego doświadczenia - zapewniał wiceszef partii opozycyjnej.

Premier Beacie Szydło Siemoniak zarzucał zależność od prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jak ja słyszę, że ministrowie od premier Szydło wychodzą, ona nie rozstrzyga tych problemów, bo nie potrafi i oni muszą jechać na Nowogrodzką do prezesa, to coś tu jest nie tak - stwierdził. Na pytanie o to, czy Ewa Kopacz nie konsultowała swoich decyzji ze swoim poprzednikiem Donaldem Tuskiem, wiceszef PO uznał, że to "fizycznie niemożliwe". Ile mogła rozmawiać? 5 minut raz na kilka dni? Ewa Kopacz była samodzielnym premierem, szefem partii, nikogo nie musiała pytać o różne decyzje - ocenił gość RMF FM.