„Opozycja mówi o trudnej zimie w kontekście dans macabre, który mamy przy okazji węgla, węgla dla gospodarstw indywidualnych. Ta historia zaczęła się na wiosnę, to była indywidualna decyzja Mateusza Morawieckiego, że przedwcześnie nakładamy embargo” – mówił Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM Paweł Poncyljusz. Wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej stwierdził, że przez tę decyzję „odmroziliśmy sobie ręce”. „W przypadku węgla mamy wojnę, ale tę wojnę wywołał sam rząd. Dlatego mówię o dans macabre, bo mieliśmy już cztery różne pomysły jak zarządzić kwestią węgla i dostawą węgla do polskich domów tam, gdzie jest nim opalane. Przeszliśmy również przez namawiania prezesa Kaczyńskiego, żeby opalać wszystkim, byle nie oponami. Już mamy pomysł węgla brunatnego, który ma być sprzedawany dla bezpośrednich odbiorców, co jest koszmarem, dlatego że jest to bardzo toksyczne. To znaczy, generalnie nie tylko jest problem marznięcia, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie będziemy marznąć w domach. Wielu Polaków będzie palić, czym się da i to jest najgorsze” – zaznaczył.

Czy ustawa węglowa się sprawdzi?

Na antenie RMF FM Krzysztof Ziemiec pytał swojego gościa o to, czy ustawa węglowa się sprawdzi. Poncyljusz stwierdził, że ten projekt "jest elementem całego procesu zatykania dziur w dnie, które przecieka" i dodał, że opozycja wstrzymała się w głosowaniu dotyczącym ustawy. Dlatego że ona wypacza ideę wolnego rynku, pewnego funkcjonowania. Na uwagę, że jak jest wojna, to nie ma wolnego rynku, poseł odparł: Wojnę w węglu wywołał Mateusz Morawiecki, nie żaden Putin. Putin nie zablokował dostaw węgla do Polski.

W odpowiedzi na stwierdzenie, że Donald Tusk sam zachęcał premiera do rezygnacji z rosyjskiego węgla, wiceprzewodniczący KO podkreślił, że przed rządami PiS do Polski przyjeżdżało 5 mln ton, a za PiS 13 mln ton. Dodał, że ludzie związani z takimi politykami jak Krzysztof Tchórzewski czy Arkadiusz Czartoryski "zarabiali na imporcie ruskiego węgla". To byli przedsiębiorcy, którzy dostarczali (węgiel - przyp. RMF FM) do elektrowni Ostrołęka - wyjaśniał.

Komisja śledcza i "siedzenie w kozie przez 20 lat"

Ma to sens jeśli popatrzymy na kontekst tych informacji, które pojawiły się w tym tygodniu w Newsweeku - tak Paweł Poncyljusz odpowiedział na pytanie, po co pojawił się wniosek o powołanie nowej komisji śledczej ds. afery podsłuchowej. Jeżeli świadek (Marcin W., wspólnik Marka Falenty - przyp. RMF FM) mówi: "sprzedawałem nagrania do Rosjan’"- w dorozumieniu jakichś służb rosyjskich, jest to w dokumentach śledztwa. Tenże świadek uzyskuje status małego świadka koronnego, czyli to oznacza, że to, co mówił zostało potraktowane poważnie przez prokuraturę - zaznaczył. Tłumaczył też, że jeżeli służby rosyjskie mogą wpływać na wybory polityczne, to trzeba to przeanalizować. Zobaczmy, gdzie prokuratura poszła z tym wątkiem - apelował. Jeżeli się okaże, że taka komisja ustali pewne fakty, to dla partii politycznej czy środowiska politycznego, które będzie w to umazane po pachy, to może oznaczać bardzo duże kłopoty i siedzenie w opozycji w kozie przez 20 lat - ocenił. 

Zdaniem Poncyljusza, dobrze, że zeznania Marcina W. dotyczące Donalda Tuska i jego syna (W. zeznał, iż szef PO miał przyjąć poprzez syna 600 tys. euro łapówki - przyp. RMF FM) zostały odtajnione teraz, a nie tuż przed wyborami. Dobrze, że to dzisiaj minister Ziobro wychodzi na konferencję prasową i coś takiego pokazuje i zweryfikujmy to, i to też dobra okazja, żeby na komisji śledczej powiedzieć: podjęty został ten wątek rzekomych łapówek, czy nie został podjęty przez prokuraturę, toczy się jakieś śledztwo czy też wyłączono to - dodał poseł KO.

Wbrew pozorom uwolnienie takiego "szlamu" dziś jest o wiele bardziej korzystne dla Platformy Obywatelskiej niż jak taki szlam wyleje się na kilka tygodni przed wyborami - zaznaczył Poncyljusz.

Poncyljusz o pracach ewentualnej komisji śledczej: Szambo może oblać wszystkich

Wyraził też pogląd, że komisja śledcza ds. afery podsłuchowej, jeśli powstanie, nie będzie korzystna dla nikogo. Myślę, że wszyscy się ubrudzą, to szambo może polać się po wszystkich, natomiast uważam, że lepiej dzisiaj się ubrudzić i na okres wyborów mieć już odprasowane garnitury i rozmawiać z wyborcami o inflacji, o rosnących ratach kredytowych, o tym jak żyje się nauczycielom, jak wygląda służba zdrowia niż cały czas się taplać w szambie pod tytułem "ktoś cos powiedział i nie wiadomo czy to prawda - powtórzył wiceszef klubu Koalicji Obywatelskiej.

Pytany o wiarygodność zeznań Marcina W., zwrócił uwagę, że to osoba, której postawiono zarzuty. Rozumiem, że jak ktoś jest pod brzemieniem pewnych zarzutów i ma w perspektywie odsiadkę na ileś lat w więzieniu, to gada różne głupoty - stwierdził Poncyljusz.

"Polska nie wypełniła kamieni milowych dot. praworządności"

Krzysztof Ziemiec zapytał też polityka Koalicji Obywatelskiej o wczorajszą deklarację premiera Morawieckiego, że w sprawie Krajowego Planu Odbudowy zostało do uzgodnienia z Komisją Europejską bardzo niewiele - "5 do 10 procent". Spór jest o to, że zdaniem KE standardy praworządności w Polsce nie są spełnione. Chodzi oczywiście o ta izbę dyscyplinarną (Sądu Najwyższego) teraz ona się nazywa Izbą Odpowiedzialności Zawodowej - to, że są tam po prostu powoływani ludzie z poruczenia Zbigniewa Ziobry i środowiska PiS i nie ma nic to wspólnego z praworządnością. To prześladowanie sędziów - Igora Tulei, Pawła Juszczyszyna i kilku innych tylko za to, że są nieprawilni zdaniem Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry powoduje, że Polacy - samorządy, przedsiębiorcy nie mają szansy na KPO - ocenił Poncyljusz.

Poncyljusz o odejściu szefa SKW: To "kłótnia w rodzinie", nie ma żadnego znaczenia

W sobotniej rozmowie padło też pytanie o wczorajszą rezygnację szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego Macieja Materki. Zdaniem posła KO, po dojściu PiS do władzy do służb specjalnych - wojskowych i cywilnych trafili przypadkowi ludzie. Dzisiaj w ogóle nie mówimy o służbach. Poza tym, że są jakieś tabliczki na budynkach, to niewiele z tego więcej wynika. To jest jakaś tam kłótnia w rodzinie, nie ma to kompletnie żadnego znaczenia, szkoda się tym zajmować - stwierdził polityk.

Poncyljusz, który jest członkiem sejmowej Komisji Obrony Narodowej, skrytykował też zakupy dla wojska, których dokonał w ostatnich miesiącach szef MON Mariusz Błaszczak. Nie bardzo rozumiem dlaczego trzeba kupować 1,5 tysiąca czołgów. Cała Rosja miała przed wojną około trzech czy czterech tysięcy czołgów, a obszar jest dużo większy, dużo więcej frontów i dużo więcej sąsiadów niż Polska. Nie mówię, żeby w ogóle nie mieć czołgów, ale mamy (niemieckie) Leopardy, dość dziwnie wybrane (amerykańskie) Abramsy, bo nie było żadnego przetargu - wskazał poseł KO.

Jak dodał, zakupom ministra Błaszczaka brakuje "polonizacji", czyli np. gwarancji, że późniejsze naprawy sprzętu np. koreańskiego będą wykonywane w Polsce.

"Myślę, że znajdę się w przyszłym roku na listach wyborczych KO"

Na koniec rozmowy Krzysztof Ziemiec zapytał swego gościa o przyszłoroczne wybory parlamentarne. Paweł Poncyljusz podkreślił, że jest zwolennikiem jednej listy opozycji, ale - jak przyznał - będzie to trudne do stworzenia. Spodziewam się, że PSL jakoś porozumie się z Polską 2050 co do większego zbliżania, choć boję się, że będzie kłopot - powiedział wiceszef klubu KO.

On sam - jak przyznał - liczy, iż ponownie znajdzie się na liście KO do Sejmu. Odnosząc się do warunku, który niedawno członkom swej partii postawił lider PO Donald Tusk w sprawie poparcia liberalizacji prawa do aborcji, Poncyljusz zwrócił uwagę, że ewentualne zmiany ustawowe i tak będą trudne do przeprowadzenia w następnej kadencji parlamentarnej. Praca, żeby zmieć ustawę aborcyjną, będzie dużo bardziej skomplikowana niż nam się wydaje, bo po pierwsze mamy Andrzeja Dudę, który po wyborach parlamentarnych dalej będzie prezydentem, a to on musi złożyć podpis (pod ustawą), a po drugie Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej, który będzie powtarzał, że przecież powiedział w 2020 roku jak on to widzi - zaznaczył Poncyljusz.