"Kiedy pyta mnie pan o sondaże, mogę odpowiedzieć w prosty sposób: dwa miesiące temu słyszałem (…): ‘Słuchajcie, nie ma sensu, żeby Biedroń startował, zobaczcie: pani Kidawa-Błońska będzie prezydentką, już niemalże pokonuje Andrzeja Dudę’. Miesiąc temu tym prezydentem miał być Kosiniak-Kamysz - po jego hegemonii też śladu nie ma. Dwa tygodnie temu słyszałem, że tym hegemonem jest Hołownia. W tym tygodniu zdaje się, że padło na Trzaskowskiego - z czystej wyliczanki" - tak Adrian Zandberg skomentował w Popołudniowej rozmowie w RMF FM słabe sondażowe notowania prezydenckiego kandydata Lewicy Roberta Biedronia. "W tym momencie dokonał się restart kampanii, zmieniła się też część składu sztabu Roberta Biedronia" - podkreślał również lider Partii Razem.

O mediach publicznych: "Brudne sumienie mają praktycznie wszystkie siły polityczne, które rządziły w Polsce po 1989 roku"

W dalszej części rozmowy Zandberg odniósł się do sytuacji mediów publicznych, których relacje z obozem władzy są w ostatnich dniach szeroko komentowane.

"Krążący po Polsce pomysł, żeby po prostu zlikwidować media publiczne i - co często się pojawia jako uzupełnienie tego pomysłu - sprywatyzować je, nie jest nowy - i nie jest nowe również to, że my zdecydowanie mówimy, że to jest zły pomysł, że to jest zła droga. Jeżeli mamy brudne okno, bo nam je gołębie zapaskudziły, to to okno trzeba umyć, a nie wybić" - komentował.

Jak podkreślił, w kwestii mediów publicznych "brudne sumienia mają praktycznie wszystkie siły polityczne, które rządziły w Polsce po 1989 roku".

Pytany natomiast przez Marcina Zaborskiego, czy ci, którzy obecnie pracują w mediach publicznych, mogliby znaleźć w nich swoje miejsce, gdyby stery rządu przejęła Lewica, a Robert Biedroń został prezydentem, Adrian Zandberg odparł: "Chciałbym Polski, w której to nie polityk decyduje o tym, kto prowadzi programy w publicznej telewizji".

Zandberg o kampanii prezydenckiej: Jesteśmy w dziwnym przerywniku, nie możemy korzystać z tych wszystkich kosztownych narzędzi wyborczych

"Robert Biedroń rusza w Polskę: do mniejszych miejscowości, tam, skąd swego czasu wyruszył do polskiej polityki. Do mniejszych miast, do grup społecznych, które są dziś zaniedbywane przez główne siły polityczne" - tak natomiast poseł Lewicy odpowiedział w internetowej części rozmowy na pytanie o to, jak Robert Biedroń zamierza powalczyć o elektorat, by dostać się do drugiej tury wyborów prezydenckich.

Dopytywany przez Marcina Zaborskiego, czy te podróże odbywają się w ramach kampanii wyborczej, odparł: "To są podróże polityka. W ramach kampanii wyborczej w sensie formalnym te podróże być nie mogą, ponieważ kampania wyborcza jeszcze się nie rozpoczęła. Jesteśmy w tym dziwnym przerywniku, który powoduje, że Robert Biedroń nie może teraz ani zorganizować konwencji wyborczej, ani drukować billboardów, ani drukować ulotek - używać tych wszystkich kosztownych narzędzi, których można używać w kampanii wyborczej".

Marcin Zaborski zapytał Adriana Zandberga również o to, w jaki sposób Robert Biedroń chce jako prezydent zrealizować obiecywany program budowy miliona mieszkań.

"Prezydencka inicjatywa ustawodawcza jest naturalnym narzędziem. To, że prezydent proponuje pewien program i następnie używa wszystkich narzędzi, które ma, do tego, by namówić wszystkich rządzących, by taki program przyjęli, jest zupełnie naturalnie" - odpowiedział lider Partii Razem.

"Rozmawiamy teraz na poziomie, czy prezydent w Polsce może w ogóle podejmować inicjatywę. Ja wierzę, że może podejmować inicjatywę, dwa: że jest to całkiem naturalne" - stwierdził Adrian Zandberg.