„Pomyliłem się tak, jak wszyscy eksperci na całym świecie, ponieważ wtedy już było wiadomo jaki to jest wirus, jaki ma genom, że 80 proc. tego wirusa to taki sam genom jak wirus SARS, z którym sobie świat poradził” – tak Jarosław Pinkas skomentował w Popołudniowej rozmowie w RMF FM swoje słowa ze stycznia 2020 roku. Wówczas – również w Popołudniowej rozmowie w RMF FM – stwierdził, że epidemia grypy jest znacznie większym problemem niż koronawirus. Wyraził też nadzieję, że Polska będzie wolna od koronawirusa.

Były Główny Inspektor Sanitarny tłumaczył, dlaczego mówił na początku 2020 roku w mediach, że Polsce nie grozi żadna pandemia: Dlatego że moim obowiązkiem w tamtym czasie i także teraz jest zachowanie daleko idącego spokoju i pokazanie, że jesteśmy krajem, który jest sobie w stanie poradzić. Bo z tym wirusem można sobie poradzić tylko wtedy, kiedy zachowujemy spokój. Mamy perspektywę, że ludzie będą rozsądni, ponieważ ten wirus - to już w tej chwili oczywiście wiemy - to jest głównie socjologia. CDC, cała Unia Europejska mówiła jednym głosem. Ja miałem święty obowiązek mówić dokładnie tak samo. W tym samym czasie wszyscy eksperci w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie mówili dokładnie to samo.

"Zastałem zdewastowaną, zdemotywowaną inspekcję sanitarną"

Nasze przygotowanie, to przede wszystkim przygotowanie mentalne. To takie przygotowanie, że musimy sprostać, że nie jesteśmy od siania defetyzmu, tylko od robienia rzeczy ex tempore i szybkiego działania (...) Ja byłem przez ostatnie dwa lata inspektorem sanitarnym, który zastał zdewastowaną, zdemotywowaną inspekcję sanitarną. Gdyby nie rok 2019, gdyby nie nasze stulecie, gdyby nie wlanie ogromnej ilości ducha do pracowników inspekcji, to nic by z tego nie było. Moim świętym obowiązkiem było zachowanie spokoju, a nie sianie defetyzmu - mówił o przygotowaniu sanepidu do walki z pandemią Jarosław Pinkas.

 W programie poruszono też temat wystąpienia byłego Głównego Inspektora Sanitarnego w Sejmie w czerwcu 2020 roku. Wówczas Pinkas mówił o sukcesie Polski w walce z pandemią. Ja to mówiłem bardzo poważnie i w tamtym czasie miałem obowiązek to powiedzieć, bo za mną stała wiedza i istotne działania, które wiedziałem, że zostały podjęte: w odpowiednim czasie, w odpowiednim natężeniu, z odpowiednimi możliwościami. Więcej się nie dało - stwierdził Pinkas. Byłem Głównym Inspektorem Sanitarnym odpowiedzialnym za to, żeby miliony ludzi były kwarantannowane, izolowane. Wydaliśmy tysiące różnych rozporządzeń, analiz (...) . Gdyby nie moje służby, gdyby nie 16 tys. ludzi, to nie mógłbym mówić o przejściu przez epidemię suchą stopą, ponieważ analizując to co się działo w Europie, w całym świecie, ci ludzie (pracownicy sanepidu - przyp. RMF FM) odnieśli prawdziwy sukces.

"Powinniśmy zaszczepić pracowników krytycznej infrastruktury, posłów i ministrów"

Uważam, że w pierwszej kolejności powinna być zaszczepiona infrastruktura krytyczna w państwie. I, co jest dla mnie zupełnie szokujące, że prawdopodobnie do tej pory nie są zaszczepieni ci, którzy odpowiadają w Polsce za szeroko rozumiany prąd - mówił Jarosław Pinkas w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Zdaniem byłego Głównego Inspektora Sanitarnego w pierwszej kolejności powinni zostać zaszczepieni także posłowie i ministrowie. Bo można by tworzyć lepsze prawo wtedy, kiedy rozmawia się ze sobą, wymienia się doświadczenia, nie pracuje się zdalnie - kontynuował Pinkas. Nie powinno się zdarzyć, że osoba odpowiedzialna w Polsce za zakup szczepionek i całą logistykę przechodzi w tej chwili Covid-19 - mówił.

Marcin Zaborski zapytał swojego gościa również o to, czy GIS posiada dane, ile osób zaraziło się koronawirusem podczas pobytu w hotelu. Precyzyjnie nie. 50 proc. obywateli nie jest w stanie powiedzieć, gdzie się zaraziło. I to jest cały problem - odpowiedział Pinkas.


W programie padło też pytanie, czy Jarosław Pinkas jako krajowy konsultant ds. zdrowia publicznego alarmował, gdy rząd ściągał na święta do kraju Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, choć wiadomo było już o brytyjskiej odmianie koronawirusa. Te decyzje rzeczywiście były, eufemistycznie mówiąc, kontrowersyjne. Ja nie miałem na nie żadnego wpływu - odpowiedział Pinkas.

Marcin Zaborski dopytywał też, czy za czasów Jarosława Pinkasa inspektorzy sanitarni kontrolowali kasyna pod kątem przestrzegania zasad reżimu sanitarnego. "Nie jesteśmy w stanie wszystkiego sprawdzić. Możemy apelować do tych, którzy są hazardzistami, żeby do kasyn po prostu nie chodzić bo tam jest niebezpiecznie" - odpowiedział Pinkas. Zajmowaliśmy się rzeczami naprawdę strategicznymi, jakimi jest transport, czy miejsca, w których ludzie mogą się gromadzić w naprawdę dużych ilościach, jakimi są galerie handlowe, które stanowią jakąś atrakcję w soboty czy w niedziele - przekonywał były Główny Inspektor Sanitarny. 

TREŚĆ ROZMOWY MARCINA ZABORSKIEGO Z JAROSŁAWEM PINKASEM

Marcin Zaborski, RMF FM: "Ten wirus jest w tej chwili w Chinach. Mamy całkiem daleko do Chin. Mam nadzieję, że będziemy krajem wolnym od koronawirusa. Jestem optymistą. Znacznie większym problemem jest dla nas coroczna epidemie grypowa, która dotyka Polskę". No, to pana słowa. Mówił mi pan to wszystko 30 stycznia 2020 roku, kiedy koronawirus był już w Europie. Oj bardzo, bardzo się pan pomylił, panie profesorze.

Jarosław Pinkas, były Główny Inspektor Sanitarny: Pomyliłem się tak, jak wszyscy eksperci na całym świecie, ponieważ wtedy już było wiadomo, jaki to jest wirus, jaki ma genom. I 80 proc. tego wirusa to jest taki sam genom, jak wirusa SARS, z którym sobie świat poradził.

Pomylił się pan jako człowiek odpowiedzialny za nasze bezpieczeństwo sanitarne, bo był pan wtedy Głównym Inspektorem Sanitarnym. I w wywiadzie dla "Gazety Polskiej Codziennie", 1 lutego mówił pan tak: "Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Polsce nie grozi żadna pandemia". Kulą w płot.

Panie redaktorze, ja niestety nie mam umiejętności profetycznych. Natomiast moim świętym obowiązkiem jest przedstawianie faktów zgodnie ze stanem wiedzy.


Jeśli nie ma pan zdolności profetycznych, to po co było mówić takie rzeczy?

Dlatego, że moim obowiązkiem w tamtym czasie i także teraz jest zachowanie daleko idącego spokoju, i pokazanie, że jesteśmy krajem, który jest sobie w stanie poradzić. Bo z tym wirusem można sobie poradzić tylko wtedy, kiedy zachowujemy spokój, mamy perspektywę, że ludzie będą rozsądni, ponieważ ten wirus, to już w tej chwili oczywiście wiemy, to jest głównie socjologia. ECDC i cała Unia Europejska mówiła jednym głosem. Ja miałem święty obowiązek mówić dokładnie tak samo. W tym samym czasie wszyscy eksperci w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie mówili dokładnie to samo.

Minister Michał Dworczyk mówił wtedy, rok temu, tak: "Jesteśmy przygotowani na koronawirusa, niezależnie od skali ewentualnych zachorowań". Pan wie najlepiej, jak dobrze byliśmy przygotowani dokładnie rok temu. Np. jak były przygotowane służby sanitarne, które panu podlegały. Przecież wy nawet telefonów komórkowych nie mieliście w sanepidzie, panie profesorze.

Panie redaktorze, nasze przygotowanie to przede wszystkim przygotowanie mentalne. To takie przygotowanie, że musimy sprostać. To przygotowanie polegające na tym, że nie jesteśmy od siania defetyzm, tylko od robienia rzeczy ex tempore i szybkiego działania.

Bez komputerów i telefonów komórkowych najlepsze przygotowanie mentalne nie wystarczy.


Panie redaktorze, ja byłem przez ostatnie 2 lata inspektorem sanitarnym, który zastał zdewastowaną, zdemotywowaną inspekcję sanitarną. Gdyby nie rok 2019, gdyby nie nasze stulecie, gdyby nie wlanie ogromnej ilości ducha do pracowników inspekcji, nic by z tego nie było. Moim świętym obowiązkiem było zachowanie spokoju, niesianie defetyzmu i pokazanie, że, ponieważ ta walka z infekcją, to nie tylko telefony, tylko determinacja ludzka. I 16 tys. pracowników inspekcji sanitarnej powinno w tej chwili cieszyć się gigantycznym szacunkiem.

To proszę pozwolić, panie profesorze, rozumiem święty spokój, ale wydaje mi się, że obowiązkiem było jednak coś innego. Było przygotowanie tych służb do takiej pracy, żeby były skuteczne. Tu krótka historia jednego z chorujących - moja, osobista. Informację o tym, że zostałem objęty izolacją domową otrzymałem 8 dni po pozytywnym teście koronawirusa. 8 dni później dopiero dzwoni do mnie automat sanepidu i informuje mnie o tym, że jestem objęty izolacją. Ja nie wiem, czy to jest efekt świętego spokoju, czy czego innego, ale wydaje mi się raczej jednak tego, że ta służba dobrze nie działała wtedy, a to był przełom listopada i grudnia.

Panie redaktorze, ta służba w tym czasie przeszła ogromne przeobrażenie. Już w tej chwili jest infolinia.

Świetnie.

Mamy całą masę telefonów komórkowych...

Super.

...zorganizowaliśmy się, mamy narzędzia, których wcześniej nie było.

Panie profesorze, ja bym chciał wierzyć, że jestem jedyną osobą, którą to spotkało, ale wiem, że tak nie jest, bo mam sygnały od znajomych i nieznajomych, którzy przeżywali to samo. Proszę jeszcze posłuchać o jednej rzeczy - 8 dni po teście, pozytywnym wyniku, dzwoni do mnie pracownik sanepidu, żeby uzyskać ode mnie dane, które ja już podałem, robiąc sobie ten test. Ktoś powie: "państwo z tektury, państwo z dykty". Przykro mi, że tak to działa.

Panie redaktorze, skala zaskoczyła cały świat i wszystkich. I mogę oczywiście przeprosić pana za to, że były jakieś istotne perturbacje w stosunku do pana.

To nie o mnie chodzi, panie profesorze, nie o mnie chodzi.

Gdybyśmy przeanalizowali, ile tych informacji było udzielanych, ile milionów ludzi było poddanych kwarantannie, to rzeczywiście musimy mówić o jednostkowych przykładach i je eliminować.

"Jesteśmy przygotowani na każdą liczbę zakażeń" - tak mówił minister Dworczyk i te słowa przypominam. A pan, panie profesorze 1 czerwca w Sejmie, na komisji zdrowia, kiedy bronił pan pana ministra Szumowskiego, mówił pan tak: "Sprawa jest zupełnie jednoznaczna. Nikt nam nie zabierze tego sukcesu. To sukces, bo rzeczywiście przeszliśmy przez tę pandemię suchą stopą. Jeszcze wiele przed nami, wiele się nauczyliśmy, ale nam po prostu zazdroszczą. Ktoś powie: ‘Polacy mieli szczęście’. Proszę państwa, szczęście sprzyja dobrym". Pan to wszystko mówił poważnie?

Ja to mówiłem bardzo poważnie. I w tamtym czasie miałem obowiązek to powiedzieć, ponieważ za mną stała wiedza i istotne działania, które wiedziałem, że zostały podjęte w odpowiednim czasie, w odpowiednim natężeniu, z odpowiednimi możliwościami. Więcej się nie dało.

Naprawdę się nie dało przygotować np. szpitali tymczasowych w czasie wakacji? Opracować planów tych szpitali tymczasowych, kiedy można było to zrobić?

Proszę się uczciwie uderzyć w piersi i zobaczyć, i powiedzieć mi, czy rzeczywiście zabrakło respiratorów? Czy rzeczywiście może głównym problemem tuż przed wakacjami i niedawno jeszcze było, że szpitali jest za dużo, że się marnują? Taka jest prawda.

To nie ja będę się uderzał w piersi, panie profesorze.

Byłem jednym z ogniw ludzi, którzy byli na froncie, byli na pierwszej linii walki. Jestem z tego bardzo dumny. I gdyby pan mnie zapytał, czy ja bym cokolwiek zmieniał, z całą pewnością wtedy, kiedy miałem taką wiedzę, mówiłem prawdę, całą prawdę, i wydawało mi się, że moim obowiązkiem, i jestem dalej tego pewny, jest pokazywanie spokoju.

Rozumiem, ale ze spokojem i dumą patrzył pan, panie profesorze, na karetki, które stały na podjazdach szpitali i nie miały gdzie przekazać pacjentów, a stały tam godzinami? Ze spokojem i dumą wracał pan do tych słów o tym, że przeszliśmy suchą stopą przez pandemię patrząc potem na listopad, kiedy mieliśmy prawie 28 tys. przypadków jednego dnia i ponad 600 zgonów jednego dnia? To był ten sukces?

Ja byłem Głównym Inspektorem Sanitarnym odpowiedzialnym za to, żeby miliony ludzi były kwarantannowane, izolowane, żebyśmy wydawali tysiące różnych rozporządzeń, analiz, co trzeba zrobić. Gdyby nie moje służby, gdyby nie te 16 tys. ludzi skrajnie zmęczonych, to zaręczam panu, że nie mógłbym mówić o suchej stopie, ponieważ analizując to, co się działo w całym świecie i w całej Europie, to ci ludzie odnieśli prawdziwy sukces. Oni się zwyczajnie sprawdzili. Nikt inspekcji sanitarnej nie odbierze tego, że zrobiła wszystko, co było możliwe do zrobienia.

Rozumiem, że pan broni pracowników sanepidu. To naturalne. Ale wypowiadał się pan w Sejmie nie tylko w kontekście samego sanepidu, ale także w kontekście tego, co się działo w Polsce w ogóle.