Polskie siatkarki pokonały w tureckiej Antalyi Kanadę 3:2 (20:25, 25:23, 20:25, 25:23, 15:13) w pierwszym meczu Ligi Narodów. W czwartek w kolejnym spotkaniu drużyna Stefano Lavariniego zmierzy się z Włochami, które na inaugurację wygrały z Tajlandią 3:2.

Polki, podobnie jak przed rokiem, rozgrywki rozpoczęły od meczu z Kanadyjkami, z którymi nigdy jeszcze nie przegrały. Przeciwniczkom nie pomogła fenomenalna skuteczność Alexy Gray, która zanotowała 37 punktów.

Początek wtorkowego spotkania układał się po myśli podopiecznych Lavariniego, które prowadziły 7:2, ale sporo punktów "podarowały" im rywalki, które często myliły się w ataku. Role na boisku szybko się odmieniły, Brie King większość piłek dogrywała do Gray, która łatwo radziła sobie i punktowała nawet z trudnych piłek.

W polskim zespole brakowało takiej liderki, Magdalena Stysiak miała lepsze i gorsze momenty. W pewnym momencie Kanada prowadziła 21:17, jednak po dwóch atakach Olivii Różański Polska była bliska wyrównania. Biało-czerwone przegrały jednak najdłuższą akcję w tej części meczu i prawdopodobnie ten właśnie moment okazał się kluczowy dla losów seta.

W drugiej partii Polki zagrały znacznie lepiej, choć poziom przyjęcia zagrywki pozostawiał wiele do życzenia. Katarzyna Wenerska radziła sobie z nie najlepiej dogranymi piłkami, a Martyna Łukasik i Różański poprawiły skuteczność. Biało-czerwone wygrywały już 19:12, ale niewiele brakowało, by roztrwoniły całą przewagę. Znów Gray brylowała w ataku, ale w decydujących momentach nie pomyliła się Różański, a Stysiak wykorzystała pierwszą piłkę setową.

Gra Polek wciąż była nierówna, trzeciego seta zaczęły od 0:6, lecz błyskawicznie odrobiły straty i potem rezultat oscylował wokół remisu. Na finiszu biało-czerwone miały spore kłopoty ze skończeniem ataku i rywalki znów odskoczyły na kilka punktów. Błędy na zagrywce i w ataku uniemożliwiły biało-czerwonym na odwrócenie losów tej odsłony.

Wydawało się, że Kanadyjki rozstrzygną spotkanie w czterech partiach, bowiem przez dłuższy czas czwartego seta miały kontrolę nad meczem. Polski zespół długo nie mógł odnaleźć rytmu, ale rywalki popsuły kilka ataków. W decydującym momencie Stysiak wzięła w ofensywie ciężar gry na swoje barki, a decydujący punkt zdobyła Martyna Czyrniańska, która plasowanym atakiem zaskoczyła Kanadyjki.

Tie-break był pojedynkiem polskiej drużyny z Gray, do której Brie praktycznie w ciemno adresowała większość piłek. Atakująca Imoco Conegliano grała świetnie i to za jej sprawą Kanada odrobiła trzypunktową stratę, a na finuszu na tablicy pojawił się remis 12:12. Szczęście sprzyjało Polkom, a bohaterką została Czyrniańska, która najpierw nie pomyliła się w ataku, a potem zaserwowała asa.

W kolejnym spotkaniu Polska zagra w czwartek z obrońcą trofeum Włochami, początek spotkania o godz. 16.