Trzy medale mistrzostw świata zdobyte w 48 godzin. Klaudia Zwolińska zapisała się w tym roku w historii polskiego sportu. Kajakarka slalomowa w rozmowie z Patrykiem Serwańskim z RMF FM opowiedziała o tym, ile kosztował ją medalowy sukces na Igrzyskach w Paryżu i jak porażkę przekuła w sukces. Jak Zwolińska radzi sobie w momentach zwątpienia? Czy święta to czas tylko na lenistwo, czy także na treningi? Kajakarka odpowiedziała też na jedno z kluczowych kulinarnych pytań dotyczących… obecności rodzynek w serniku.
- Klaudia Zwolińska w tym roku zdobyła trzy medale Mistrzostw Świata w kajakarstwie slalomowym w ciągu 48 godzin, a w 2024 r. wywalczyła srebro na Igrzyskach w Paryżu, co było przełomem dla polskiego kajakarstwa górskiego.
- Zawodniczka podkreśla, że jej sukcesy są efektem ciężkiej pracy, pokonywania przeciwności i umiejętności przekuwania porażek w motywację do dalszego działania.
- Święta Bożego Narodzenia spędza aktywnie, nie rezygnując z treningów, a w rodzinnym domu tradycyjnie przygotowuje sernik... zawsze bez rodzynek.
- Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl.
Klaudia Zwolińska w 2024 roku zdobyła srebro na Igrzyskach w Paryżu. Dla polskiego kajakarstwa górskiego to był duży sukces. Wyczekiwany przez 24 lata. W tym roku zawodniczka wywalczyła jednak w krótkim czasie trzy medale Mistrzostw Świata. W Sydney dwukrotnie stała na najwyższym stopniu podium. Do tego dołożyła brąz. Jak przyznaje, większą wagę ma dla niej sukces z Paryża, ale to, co wydarzyło się w Sydney także przyniosło efekty.
Jeśli chodzi o uwagę mediów, kibiców i taką rozpoznawalność dyscypliny te mistrzostwa były przełomem. Ale to nie było za darmo. Włożyłem dużo pracy w to, żeby nasza dyscyplina była bardziej popularna. Po Igrzyskach to było kilka miesięcy przepychania się łokciami, nogami do mediów i osób, które mogę wzmocnić nasz sport - opowiada dziennikarzowi RMF FM Patrykowi Serwańskiemu.
Zwolińska tłumaczy, że większość kariery sportowej to walka z różnymi przeciwnościami oraz konieczność zmuszenia się do solidnej, rzetelnej i regularnej pracy. Momenty zwątpienia są częste, ale trzeba umieć sobie z tym radzić, by dać sobie szansę na sukces.
Jestem osobą zadaniową. Lubię motywować. Mam wrażenie, że jak czegoś nie zrobię, to będę później żałować. Mam takie dołki, czy to wszystko jest tego warte, ale zawsze sobie mówię, żeby spróbować, powalczyć - mówi zawodniczka.
Takim trudnym okresem był czas po paryskich Igrzyskach. Medal oznaczał większe zainteresowanie, nowe możliwości. I Zwolińska starała się to wykorzystać. Ostatecznie poniosła porażkę, którą potem zamieniła w spektakularny wynik w Sydney.
To był ciężki moment. Chciałam trenować, spotykać się z dzieciakami, inspirować, przekonywać do kajakarstwa. Wszystko na raz. Zapłaciłam na to zdrowotnie na mistrzostwach Europy. Początek sezonu stracony przez kontuzje, które wcześniej się nie pojawiały. Od medalistki olimpijskiej oczekiwano kolejnych medali, ale ich nie było. Byłam załamana, było mi przykro. Nie wiedziałam, co się stało, ale potrafię wyciągać wnioski i na mistrzostwach świata to zadziałało. To są takie lekcje, które uczą pokory. Można z nich wyciągnąć lekcje życiowe, które działają nie tylko w sporcie. Można przekuwać swoje porażki w coś dobrego - wskazuje.
Czego jeszcze oprócz pokory nauczył kajakarkę sport?
Radzenia sobie ze stresem, presją. Odnajduje się w takich sytuacjach, a w życiu ich nie brakuje. To jest takie troszkę oklepane, ale jest też ciężka praca w sporcie. To bardzo duża wartość, bo nie zawsze tę pracę widać na zawodach. Czasami przez cały sezon coś nie wychodzi, nie działa, mimo że wkładamy tę ciężką pracę. Trzeba mieć w sobie ogromną siłę, żeby tak działać mimo niepowodzeń i ciągle w siebie wierzyć - podkreśla Zwolińska.
Patryk Serwański zapytał również, jak Klaudia Zwolińska spędzi Święta Bożego Narodzenia? Aktywnie - zapewnia kajakarka. Sportowiec nie widzi innego wyjścia. Reżim treningowy będzie podtrzymany.
W święta wyłączę telefon, ale będę trenować. Robię sobie dłuższe, cięższe treningi i potem mogę zjeść, a jestem łasuchem. Także od treningu wakacji nie ma, natomiast wyciszam się od spraw, które na co dzień mnie otaczają. Lubię w święta usiąść, odpocząć, ale właśnie po treningu - mówi srebrna medalistka Igrzysk Olimpijskich.
Zwolińska lubi w czasie świąt wyciszyć się i odpocząć. To nic wyjątkowego, bo każdy z nas do tego dąży. Natomiast kajakarka osiąga ten stan, czytając książki i oglądając filmy... które już zna.
Na co dzień mam dużo na głowie. Jestem przebodźcowana. Lubię uspokajać się rzeczami, które znam na przykład z dzieciństwa. To daje mi komfort. Wiem, co będzie dalej, doskonale się przy tym wyciszam. Jakbym miała nową ciekawą książkę, to bym ją wertowała do momentu, aż jej nie skończę. Podobnie jest z filmami. Niedawno wróciłam na przykład do lektur, których w szkole nie cierpiałam, a teraz bardzo mi się podobały - przyznaje.
Rodzinna tradycja? W Boże Narodzenie rodzina długo śpi (wyjątkiem trenująca Zwolińska), a następnie wspólnie oglądają świąteczne filmy i jedzą sernik, który przygotowuje nasza bohaterka. Żeby nie było wątpliwości, od razu rozstrzygniemy spór obecny w wielu polskich domach: sernik bez rodzynek.


