Już w najbliższy weekend, od 8 do 10 listopada, w Gdańsku rozegrany zostanie turniej Euro Ice Hockey Challenge o Puchar Niepodległości. Oprócz reprezentacji Polski na tafli hali Olivia wystąpią Włosi, czyli kadra grająca dziś w elicie światowego hokeja, a także Japończycy, z którymi biało-czerwoni zmierzą się w kwietniowych MŚ Dywizji 1B, i Węgrzy. O promocji hokejowej reprezentacji i znaczeniu turnieju w Gdańsku rozmawia z wiceprezesem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Robertem Walczakiem Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Wojciech Marczyk: To jest turniej towarzyski, ale jest to okazja do sprawdzenia, na jakim etapie jest kadra Tomasza Valtonena?

Robert Walczak: Zdecydowanie jest to sprawdzian dla kadry Valtonena. Drużyna prowadzona jest przez tego szkoleniowca już ponad rok. Mamy nadzieję, że dzięki temu turniejowi reprezentacja przygotuje się lepiej do kwietniowych mistrzostw świata, które będą rozegrane w Katowicach. Nie ukrywajmy, że nasze miejsce w trzeciej lidze światowego hokeja jest miejscem nieodpowiadającym poziomowi polskiej reprezentacji i polskiego hokeja. Proszę zwrócić uwagę, że w turnieju o Puchar Wyszehradzki, gdzie grały zespoły z Polski, Słowacji, Węgier i Czech, mieliśmy dwóch przedstawicieli w półfinale, a w finale zagra drużyna JKH GKS Jastrzębie. Ktoś może powiedzieć, że Puchar Wyszehradzki to taki puchar piątej kategorii - ale ja, porównując to do piłki nożnej, to chciałbym, żeby którakolwiek z naszych drużyn klubowych wygrała z wicemistrzem Słowacji czy toczyła równe pojedynki z zespołami z Węgier czy Czech.

Ten turniej ma być też promocją reprezentacji?

Chcemy pokazać hokej w reprezentacyjnym wydaniu, bo uważamy, że jest się czym pochwalić. Ktoś powie zaraz, że nie gramy w elicie ani nawet na jej zapleczu, ale w kadrze mamy Arona Chmielewskiego, który jest na co dzień zawodnikiem HC Oceláři Trzyniec, a jest to mistrz Czech - kraju, który w świecie hokeja znaczy bardzo dużo.

Stawiacie sobie jakiś cel na Turniej o Puchar Niepodległości w Gdańsku?

Celem jest znalezienie optymalnego ustawienia i zgranie zespołu przed docelową imprezą, jaką są mistrzostwa świata w kwietniu w katowickim Spodku. Oczywiście bardzo byśmy chcieli, żeby Polacy okazali się zwycięzcami. Przypomnijmy, dla nas ten turniej ma duże znaczenie, bo to jest turniej o Puchar Niepodległości. Przede wszystkim chcemy zobaczyć reprezentację walczącą i grającą ostro, ale zgodnie z przepisami. Nie jesteśmy faworytami imprezy, ale chcemy, by kibic, który przyjdzie do hali Olivia albo będzie oglądał mecz przed telewizorem, mógł powiedzieć: "Nie zmarnowałem czasu". Jeżeli będzie taki odbiór, to będziemy zadowoleni. Ja podkreślam, że naszym docelowym turniejem są mistrzostwa świata w Katowicach, gdzie będziemy chcieli wrócić na zaplecze światowej elity, bo tam, moim zdaniem, jest na chwilę obecną nasze miejsce.

Na papierze najtrudniejszym rywalem będą Włosi, ale wiemy, że Japończycy również potrafią napsuć sporo krwi.

Japończycy to jest bardzo ciekawa drużyna, która gra według własnej filozofii. Państwa tej części świata - Japonia czy Korea Południowa - mają bardzo podobny styl. Ja przypominam sobie mistrzostwa świata w Krynicy, na które przyjechała reprezentacja Korei, gdzie my byliśmy właściwie pewni awansu, a ci Koreańczycy nas ograli. To jest o tyle ciekawe, że w Japonii i Korei hokej nie jest najbardziej popularny, ale proszę zwrócić uwagę, jaka jest mentalność tych reprezentacji. Oni dla swojego kraju są w stanie się zmobilizować - podobnie jak Polacy - i często to przynosi efekty. Nie zawsze udaje się wygrać, ale nikt później nie może im zarzucić braku woli walki i zaangażowania, a - jak wiemy - w sporcie zaangażowaniem można wiele osiągnąć. Nasza reprezentacja potwierdziła to w ubiegłym roku w czasie turnieju w Gdańsku, gdzie przeciwstawiła się zespołom zdecydowanie silniejszym, i mam nadzieję, że taką reprezentację znów zobaczymy w najbliższy weekend.

A czemu Gdańsk? Na południu kraju pewnie o frekwencję na turnieju nie trzeba by się było martwić.

Pierwszym powodem jest promocja reprezentacji, a drugim widownia. Chcieliśmy, żeby ten turniej był oglądany przez jak największą grupę widzów. Śląsk, tak jak Nowy Targ, jest mekką polskiego hokeja - w Gdańsku, trzeba przyznać, poza zespołem Lotosu, który teraz w lidze spisuje się bardzo dobrze, hokeja - a tym bardziej reprezentacyjnego - nie ma za wiele. To jest też miejsce, do którego chętnie przyjeżdżają zagraniczne zespoły. Na Śląsku systematycznie odbywają się imprezy rangi mistrzowskiej. Nie tak dawno odbyły się mistrzostwa U-20 mężczyzn, często gościmy kobiece turnieje, no i mamy MŚ Dywizji IB w kwietniu. Nie chcemy więc spalić sobie tego terenu. Chcemy, żeby kibice na Śląsku byli złaknieni reprezentacji. Mam też taką nadzieję, że kiedyś doczekamy się sytuacji, w której polski hokej będzie mocno się bił o światową elitę, kiedy powrócimy do czasów Wiesława Jobczyka, Andrzeja Zabawy, tych naszych legend. To już naprawdę długo trwa, że nie potrafimy dojść do tego. Trzeba sobie też jednak jasno powiedzieć, że żeby tak się stało, potrzebujemy wsparcia kibiców - ale też rządu. Oczywiście gdyby nie ministerstwo sportu, hokeja by teraz nie było. Mam nadzieję, że również dzięki turniejowi w Gdańsku będzie nam łatwiej pukać do różnych drzwi.

Opracowanie: