"Dwóch rzeczy się nie spodziewałem, że stracimy aż pięć bramek i że zdobędziemy aż trzy bramki" - przyznał po meczu Orest Lenczyk, trener Śląska Wrocław. Polscy piłkarze przegrali z niemieckim zespołem Hannover 96 3:5 (1:3) w pierwszym meczu 4. rundy eliminacji piłkarskiej Ligi Europejskiej. Mecz rewanżowy odbędzie się 30 sierpnia w Niemczech.

Przebieg meczu był pewną niespodzianką, bo utrzymując się przy piłce, traciliśmy gole. Problemem jest więc nadal gra defensywna, ale nie mogę zapomnieć, że graliśmy z drużyną lepszą niż nasi poprzedni rywale - przyznał po spotkaniu Orest Lenczyk.

Jeżeli w drugiej połowie udało nam się doprowadzić do wyniku, który dawał nam pewną satysfakcję, to zastanawiam się, czy nie można tak było grać od początku. Jeżeli pierwsza bramka Patejuka nie padła ze spalonego, a przy stanie 3:3 obrońca Hannoveru zagrał ręką w polu karnym, to nie mogę powiedzieć, że dopisało nam dzisiaj szczęście. Arbitra zostawiam jednak w spokoju. W ostatnich 20 minutach widać było, że rywale byli szybsi i nasi obrońcy nie dali rady się zabezpieczyć. Biorąc pod uwagę wszystkie bramki, to pewnie dwie z nich obciążają jednak bramkarza. Stworzone sytuacje trącą optymizmem, ale dopóki z tyłu nie będzie lepszego zgrania, to nasz wysiłek będzie daremny - zaznacza.

Orest Lenczyk zaskoczył składem

Do czwartkowego spotkania wrocławianie przystąpili m.in. bez kontuzjowanego Mateusza Cetnarskiego. Trener Śląska Orest Lenczyk zaskoczył składem, wystawiając w bramce Rafała Gikiewicza, a do ataku desygnując Sebastiana Milę. W zespole Hannoveru zabrakło m.in. norweskiego napastnika Mohammeda Abdellaoue'a.

Gospodarze rozpoczęli z dużym animuszem i już w 5. minucie bliscy byli zdobycia bramki. Po dośrodkowaniu z prawej strony Przemysława Kaźmierczaka na strzał z woleja zdecydował się Rok Elsner, ale piłka o kilkadziesiąt centymetrów minęła słupek bramki Rona-Roberta Zielera. W odpowiedzi goście wyprowadzili szybki atak, po którym piłka trafiła do stojącego w polu karnym Leona Andreasena. Duńczyk, pomimo asysty obrońców, popisał się znakomitym strzałem w długi róg, nie dając najmniejszych szans rozpaczliwie interweniującemu Gikiewiczowi.

Goście poszli za ciosem w 25. minucie, wyprowadzając szybki kontratak, po którym Christian Pander dośrodkował z lewej strony boiska do pozostawionego bez opieki Jana Schlaudraffa. Ten precyzyjnym uderzeniem z 18 metrów zdobył drugiego gola dla Hannoveru.

W 33. minucie bramkę kontaktową strzelił Tomasz Jodłowiec, który wykorzystał dokładne podanie Mili z rzutu rożnego, ale chwilę później było już 3:1 dla gości. Podopieczni trenera Mirko Slomki serią krótkich podań "rozmontowali" obronę Śląska, a Lars Stindl strzałem z linii pola karnego pokonał Gikiewicza.

Druga cześć spotkania rozpoczęła się od ataków gospodarzy i już w 49. minucie Sylwester Patejuk zdołał umieścić piłkę w siatce, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Chwilę później goście nie mieli już tyle szczęścia. Pomocnik Śląska przedarł się prawą stroną boiska i strzałem w długi róg zmusił do kapitulacji bramkarza rywali. Pół godziny przed końcem meczu był już remis. Po dośrodkowaniu Mili z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym gości wyskoczył Przemysław Kaźmierczak i strzałem głową pokonał bezradnego Zielera.

Końcówka spotkania należała jednak do gości. W 82. minucie swoją drugą bramkę zdobył Andreasen. Stojąc 30 metrów od bramki, Duńczyk popisał się znakomitym uderzeniem z rzutu wolnego, piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Cztery minuty później wynik spotkania ustalił Manuel Schmiedebach, który wykorzystał złe ustawienie bramkarza i zdobył gola strzałem z linii pola karnego.