CoCo Vandeweghe nie najlepiej radziła sobie z tym, że nie była w stanie nawiązać walki z rodaczką Bethanie Mattek-Sands w drugiej rundzie wielkoszlemowego turnieju US Open w Nowym Jorku. Amerykańska tenisistka złość i frustrację wyładowała na rakiecie.

Całe spotkanie 45. w rankingu WTA Vandeweghe ze 101. na światowej liście Mattek-Sands zakończyło się triumfem Bethanie Mattek-Sands 6:2, 6:1. Gdy w pierwszym secie wyżej notowana z Amerykanek przegrywała 0:5, puściły jej nerwy. Najpierw, schodząc z kortu, rzuciła rakietą o krzesełko. Następnie trzykrotnie uderzyła nią o kort. Po chwili, zachęcona przez rozbawionych kibiców, wzniosła ręce w kierunku fanów i jeszcze raz z impetem uderzyła rakietą o podłoże.

Przegrywałam 0:5 i zdecydowanie nagromadziło się we mnie dużo nerwowości, frustracji, której musiałam dać ujście - tłumaczyła się 23-letnia zawodniczka.

Sytuacja rozbawiła także Mattek-Sands. Siedziałam przy linii bocznej. Już myślałam, że CoCo skończyła demolkę, ale po chwili ją kontynuowała. Pomyślałam wówczas „Pójdź na całość albo idź do domu" - wspominała z uśmiechem.

Vandeweghe przyznała, że podczas tego meczu była już myślami przy kolejnej rundzie, w której zmierzyć by się miała z utytułowaną rodaczką - liderką listy WTA Sereną Williams.

To bardzo źle, że podeszłam do tego w ten sposób - zaznaczyła skruszona.

(mpw)