Już w nocy z wtorku na środę rusza nowy sezon najlepszej, koszykarskiej ligi świata. Tytułu mistrzowskiego w NBA będą bronić Oklahoma City Thunder. Zdaniem ekspertów lista faworytów jest tym razem wyjątkowo długa, bo wydaje się, że czeka nas bardzo wyrównany sezon. Były koszykarz a obecnie komentator Szymon Szewczyk ocenił dla RMF FM szanse czołowych drużyn. Odniósł się także do kwestii dotyczącej możliwej ekspansji NBA do Europy.

Poprzedni sezon zakończyły emocjonujące finały. Oklahoma City Thunder pokonali 4-3 Indianę Pacers. Czy mistrzów stać na powtórzenie takiego sukcesu? Szymon Szewczyk nie ma wątpliwości, że wszystko zależy od tego, co na parkiecie pokaże Shay Gilgeous-Alexander.

Jeżeli on będzie zdrowy, to będzie motorem napędowym tej drużyny. Nie mówię, że oni będą od razu w finałach. Będzie im bardzo ciężko patrząc na to jak wygląda Konferencja Zachodnia. Są Houston Rockets wzmocnieni Kevinem Durantem. Jest Golden State Warriors. Oni zyskali doświadczonego Ala Horforda. Los Angeles Clippers cały czas się zbroją. Chris Paul trafił do zespołu. Phoenix Suns mają coś do udowodnienia. Do tego Denver Nuggets z Nikolą Jokiviem - wylicza Szewczyk.

A gdzie w tym wszystkim Los Angeles Lakers z weteranem LeBronem Jamesem i Luką Donciciem? Zdaniem eksperta ten zespół nie ma wielkich szans na zawojowanie ligi.

Nie sądzę, by stanowili jakieś wielkie wyzwanie dla tych ekip, które wymieniłem. LeBron, oczywiście chylę czoła. Można powiedzieć, że to mój kolega z draftu 2003. Razem byliśmy wybierani do NBA. On nadal gra rewelacyjnie. To jak dba o swoje ciało, jak się prezentuje na parkiecie... Ale nie oszukujmy się. Pesel się za nim ciągle. On już pewnych rzeczy nie zrobi. Doncić też ma swoje wzloty i upadki. Czy dociągną zespół chociaż do finału konferencji? Śmiem wątpić - analizuje były zawodnik wybrany w drafcie przez Milwaukee Bucks. 

Tak jak wyobraźnie rozpala na zachodzie USA Los Angeles tak miastem symbolem na wschodzie jest Nowy Jork. Drużyna Knicks w poprzednim sezonie przegrała w finale konferencji. Na co teraz ich stać?

Zmienili trenera na Mike’a Browna, ale zachowali skład. Może będzie u nich taki powiew świeżości. Wydaje mi się, że będą w czubie w Konferencji Wschodniej. Będą się nimi bili Boston Celtics, Indiana Pacers, Milwaukee Bucks. Za nimi dreptać będą Atlanta Hawks czy Miami Heat. Jestem bardzo ciekaw, jak po zakontraktowaniu Desmonda Bane’a będzie grać Orlando Magic. Razem z Franzem Wagnerem i Paolo Banchero powinni mieć niesamowitą ofensywę. To jest drużyna, która zagrała all-in. Oddali od groma swoich wyborów w draftach, by pozyskać gwiazdę. Jestem ciekaw, czy namieszają na wschodzie - mówi. 

Szymon Szewczyk uważa, że lepiej niż w poprzednim sezonie spisywać będzie się San Antonio Spurs, czyli drużyna Jeremiego Sochana. Reprezentant Polski opuści pierwszy mecz z powodu kontuzji nadgarstka. Ważnym aspektem jest powrót do gry Victora Wembanyamy. Francuz nie grał od lutego z powodu problemów zdrowotnych.

Sochan to już nie jest pierwszoroczniak czy dziecko uczące się NBA. Przepracował mocno okres międzysezonowy. Potem pojawiła się kontuzja tuż przed Eurobasketem. Spurs powinni pójść wysoko. Okolice 6-8 miejsca w Konferencji Zachodniej. Wembanyama wraca. Ma na pewno głód zwycięstw. Zapewne chciałby sięgnąć po pierwszą statuetkę MVP - zastanawia się były reprezentant Polski. 

Szewczyk przyznaje, że chciałby zobaczyć w przyszłości europejski zespół w NBA. Amerykańska liga otwiera się coraz mocniej na Europę, ale powstanie zespołu wydaje się jeszcze odległą perspektywą.

Jeżeli ze wschodniego wybrzeża USA możemy swobodnie polecieć na zachód, to tyle czasu trwałaby podróż ze wschodu do Londynu czy Paryża. Logistycznie to jak najbardziej możliwe, ale to jest kwestia finansowa. Potrzebujesz budżetu powiedzmy 200 milionów dolarów na sezon. Nie widzę takiej organizacji. Oczywiście są szejkowie, multimiliarderzy, którzy mogliby to zrobić, ale czy taka zabawa byłaby opłacalna w dłuższej perspektywie? Chciałbym bardzo, że choć jedna taka drużyna powstała. Pytanie, kto by przyjechał tutaj grać. Musiałbyś ściągnąć graczy z NBA. Trzeba byłoby ich zachęcić do zmiany otoczenia, przeprowadzki do Europy. Można to zrobić pieniędzmi albo kontraktami reklamowymi. Pytanie, czy wtedy nie przyjeżdżaliby tu bardziej dla pieniędzy niż dla sportu. Natomiast gdyby każda drużyna NBA musiałaby przyjechać do Londynu, Paryża czy Madrytu na mecz to hala pękałaby w szwach - uważa Szewczyk.

Opracowanie: