Polski Związek Kolarski od lat nie potrafi poradzić sobie z problemami finansowymi. Choć nasze kolarstwo torowe w ostatnim czasie pnie się w światowej hierarchii, to PZKol stoi na progu bankructwa. Zadłużenie wynosi obecnie 15 milionów złotych i rośnie z każdym dniem. Związek jest gotowy sprzedać tor w Pruszkowie, aby spłacić dług. „To w tej sytuacji jedyne wyjście” – poinformowali w środę przedstawiciele PZKol.

Związek jest zadłużony od dziesięciu lat, a od grudnia 2016 roku nie jest w stanie wykonać prawomocnego wyroku sądu, nakazującego mu spłatę długu wobec firmy, która wybudowała tor w Pruszkowie - Mostostalu Puławy. Obecnie to kwota ok. 10 mln złotych.

Ponadto przeciwko PZKol toczy się ok. 80 spraw prowadzonych przez komorników sądowych w związku z niegospodarnością i zadłużeniem. Od wielu miesięcy PZKol ma zablokowane konta, nie dysponuje kompletną dokumentacją księgową, nie zatrudnia ani księgowego, ani szefa szkolenia, ani sekretarza generalnego. Nie ma też pieniędzy na bieżącą działalność.

Łączne zadłużenie PZKol wynosi około 15 mln złotych, a wierzyciele to grupa około stu podmiotów, ale wciąż napływają nowe faktury. Wiele należności sprzed lat nie zostało uregulowanych i na dziś nie jesteśmy w stanie dokładnie oszacować długu - przyznał wiceprezes PZKol Sebastian Rubin.

To dobry moment, aby przeprosić wszystkich, którzy są przy kolarstwie, a przede wszystkim ministra sportu i turystyki Witolda Bańkę, sponsorów, zawodników, pracowników PZKol. Przepraszamy, że mamy taką sytuację, ale my jednak jej nie wykreowaliśmy - dodał.

"Zrobimy wszystko, żeby odzyskać pieniądze"

Obecny Zarząd PZKol, na czele z prezesem Krzysztofem Golwiejem, funkcjonuje od pięciu miesięcy. Działacze nie ukrywają, że doszło do "śmierci klinicznej PZKol" i nie widzą innego wyjścia niż sprzedaż pruszkowskiego welodromu. Za ile można sprzedać tor, kto mógłby go kupić? Te pytania pozostają bez odpowiedzi. PZKol dysponuje wyceną pruszkowskiego obiektu, a idealnym wyjściem byłoby kupienie toru choćby przez Centralny Ośrodek Sportu - przyznał to otwarcie inny z wiceprezesów PZKol Tomasz Kramarczyk.

Kramarczyk nie odpowiada też jednoznacznie na pytanie czy jego przedstawiciele kontaktowali się z COS-em. Mogę powiedzieć, że poprzedni  zarząd prowadził rozmowy, których stronami były COS, Ministerstwo Sportu i Mostostal. Takie rozmowy się odbywały i nie jest to pomysł wyssany z palca.

Szef resortu sportu Witold Bańka we wtorkowym wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" oświadczył, że nie widzi już w PZKol partnera do rozmów.

Na spłatę długu nie chce już dłużej czekać prezes Mostostalu Puławy Tadeusz Rybak, który zaznaczył, że tylko dobra wola jego firmy sprawiła, że "wyciszono" komornika na mistrzostwa świata, które odbyły się w Pruszkowie na przełomie lutego i marca, oraz w ostatni weekend, gdy rozgrywano mistrzostwa kraju.

Realizując wniosek Mostostalu Puławy, komornik sądowy zajął na torze w Pruszkowie maszyny startowe oraz urządzenia do pomiaru czasu.

Od ponad 20 lat sponsorujemy klub kolarski w Puławach, na który wydaliśmy dużo więcej niż dziesięć milionów, jakie dzisiaj łącznie z odsetkami nam się należą od PZKol. Teraz już nie będziemy wyciszać komornika i pozwolimy mu działać. Dziesięć lat czekania na pieniądze to jakieś kuriozum. Zrobimy wszystko, żeby pieniądze odzyskać - podkreślił Rybak.

Zawodnikom zaczyna brakować sprzętu

Z problemów finansowych związku doskonale zdają sobie sprawę choćby kolarze torowi, którzy na co dzień trenują w Pruszkowie, a także tam siedzibę ma PZKol. Od pewnego czasu kadra narodowa finansowa jest z pominięciem Polskiego Związku Kolarskiego. Przygotowania do najważniejszych imprez i zbliżających się igrzysk olimpijskich są więc zabezpieczone finansowo. Są jednak problemy. Jak mówi jeden z naszych czołowych torowców Krzysztof Maksel, zawodnikom zaczyna brakować sprzętu, a to dlatego, że PZKol nie rozpisał odpowiednich przetargów. Są więc pieniądze, szkolenie działa, ale niebawem może nie być sprzętu. Władze związku zapewniają, że chcą rozmawiać z zawodnikami o ich potrzebach. 



Opracowanie: