Rafał Sonik zakończył we wtorek rywalizację w Rajdzie Sardynii. Obrońca i lider Pucharu Świata uplasował się na drugim miejscu i tym samym znacząco powiększył swoją przewagę nad Ignacio Casale w drodze po piąte w karierze trofeum FIM. Tuż za podium uplasował się drugi z Polaków – Kamil Wiśniewski.

Krakowski quadowiec i przedsiębiorca ma bardzo dobrą statystykę startów na Sardynii. W 2012 roku był tu drugi, a w kolejnych trzech latach stawał na najwyższym stopniu podium. W tym roku ponownie zanotował drugą lokatę, ale jak sam tłumaczy, nie zwycięstwo było jego celem.

Krzysiek Hołowczyc zwykł mawiać, że drugi jest pierwszym przegranym. W moim przypadku jest odwrotnie. Dla kilku moich konkurentów, celem i największym osiągnięciem było wygrać ten rajd. Dla mnie czwarty z rzędu triumf na Sardynii był sprawą drugoplanową. Najważniejsze jest zdobycie piątego Pucharu Świata. Dlatego jestem bardzo zadowolony z drugiego miejsca, które przybliża mnie do realizacji tego zamierzenia - podkreślił.

Na ostatni etapie ponownie rządził francuski duet - Sebastien Souday i Axel Dutrie. Ja na szczęście nie musiałem na każdym etapie ryzykować do granic możliwości. Sebastien przegrał tu ze mną w dwóch ostatnich latach i był żądny odwetu. Pozwoliłem mu więc "poszaleć". Dobrze, że tym razem zdołał dotrzeć do mety, bo we wcześniejszych edycjach, ostra jazda kończyła się dla niego znacznie gorzej - stwierdził krakowianin. 

Rafał Sonik, zbudował na włoskiej wyspie 30-punktową przewagę w klasyfikacji Pucharu Świata nad Ignacio Casale. W tym kontekście nie zapomniał pochwalić swojego rodaka. To idealny wynik pod kątem klasyfikacji generalnej. Osiągnęliśmy go dzięki doskonałej współpracy z Kamilem Wiśniewskim, który jechał znakomicie. A trzeba podkreślić, że był to w pewnym sensie test, ponieważ mamy wspólne plany... - podsumował.

(mn)