Niemal milion kibiców - według danych organizatora - oglądało start 40. edycji Rajdu Dakar na ulicach Limy. Rafał Sonik i Kamil Wiśniewski przejechali przez rampę startową krótko po 8 rano czasu lokalnego i od razu ruszyli na trasę pierwszego etapu. Na 31-kilometrowym odcinku specjalnym Polacy pojechali pewnie i szybko, ale nie obyło się bez komplikacji.

Niemal milion kibiców - według danych organizatora - oglądało start 40. edycji Rajdu Dakar na ulicach Limy. Rafał Sonik i Kamil Wiśniewski przejechali przez rampę startową krótko po 8 rano czasu lokalnego i od razu ruszyli na trasę pierwszego etapu. Na 31-kilometrowym odcinku specjalnym Polacy pojechali pewnie i szybko, ale nie obyło się bez komplikacji.
Rafał Sonik uzyskał piąty czas /Jose Mario Dias /Materiały prasowe

Pobudka przed świtem, przygotowanie rajdowego rynsztunku, odbiór quadów z parku zamkniętego, tradycyjny kopniak na szczęście i wyjazd na rampę w centrum Limy. Tegoroczny Rajd Dakar już od pierwszego dnia nie pozwolił zawodnikom na chwilę wytchnienia. Po powitaniu z peruwiańskimi kibicami, kolumna pojazdów ruszyła w stronę Pisco. Trasa dojazdowa liczyła 242 km, a na jej końcu czekał krótki odcinek specjalny liczący 31 km.

Peru wyraźnie czekało na Dakar. Podczas ceremonii startu, mimo porannej pory, na ulice wyległy tysiące kibiców. Dzień wcześniej w miasteczku dakarowym były po prostu "dzikie tłumy", do wejścia trzeba było stać w kilometrowej kolejce, a wcześniej przynajmniej godzinę w korkach. Również na trasie nie brakowało licznych grup widzów - mówił Rafał Sonik.

Krótki odcinek specjalny miał być przedsmakiem najbliższych czterech dni rywalizacji

Organizator zapowiadał sporo piasku oraz trudne do pokonania wydmy, ale co ciekawe, to nie podłoże przysporzyło zawodnikom najwięcej problemów lecz nawigacja.

To dość ciekawa sytuacja, ponieważ Alexis Hernandez mówił mi, że przyjeżdża w te okolice w weekendy pojeździć po pustyni. Mimo to zanotował dość odległy czas. Wszystko z powodu waypointu, którego sam szukałem przez dobre trzy minuty. Dodatkowo kibice kierowali nas w złym kierunku i podejrzewam, że sporo zawodników dało się zmylić - relacjonował zwycięzca z 2015 roku. 

Sonik uzyskał piąty czas

Rafał Sonik zgodnie z założeniem pojechał spokojnie, ale trzymając się blisko głównych rywali. Ostatecznie uzyskał piąty czas, tracąc cztery minuty do najszybszego Ignacio Casale. Minutę za Chilijczykiem na mecie zameldował się zeszłoroczny triumfator Siergiej Karjakin, a trzeci był Pablo Copetti. Początkowo tuż za podium plasował się Kamil Wiśniewski, ale ostatecznie spadł na 33. pozycję z powodu 20-minutowej kary.

Dzisiejszy odcinek był krótki i mocno pokręcony. Prawdopodobnie dostanę karę za ominięcie jednego waypointa, bo skoncentrowałem się na mocnym tempie i za dużo czasu musiałbym poświęcić na szukanie. Mam jednak nadzieję, że to pierwsza i ostatnia kara podczas tego Dakaru - mówił Kamil Wiśniewski jeszcze przed werdyktem sędziów.

W niedzielę zawodników czeka pierwszy prawdziwy dzień ścigania

Pętla po wydmach wokół Pisco będzie liczyć 267km. Pierwszy wśród quadowców na oes wyjedzie Ignacio Casale.

Na tej pustyni najtrudniej ma zawodnik otwierający trasę. Ci, którzy będą już widzieć założony ślad, będą mogli jechać pewniej i szybciej. Dla mnie wynik jest więc bardzo dobry, bo daje mi taktycznie korzystną pozycję startową - zakończył Rafał Sonik.


(ł)