Polscy młociarze zdominowali rywalizację w mistrzostwach Europy w Berlinie: Wojciech Nowicki zakończył ją z medalem z najcenniejszego kruszcu na koncie, Paweł Fajdek świętował zdobycie krążka srebrnego! Ten pierwszy, świeżo upieczony mistrz Europy, podkreślał po zawodach, że dla niego numerem 1 na świecie jest niezmiennie Paweł Fajdek. "Gdy zdobędę złoto mistrzostw globu albo igrzysk, to powiem, że jesteśmy na równi" - stwierdził. Fajdek natomiast - trzykrotny mistrz świata - zapewniał, że drugie miejsce go nie złości, przeciwnie: cieszy się z tego srebra. "Wojtek był lepiej przygotowany. Treningi i zawody szły mu nieźle, a ja musiałem walczyć ze sobą każdego dnia" - powiedział.

Polscy młociarze zdominowali rywalizację w mistrzostwach Europy w Berlinie: Wojciech Nowicki zakończył ją z medalem z najcenniejszego kruszcu na koncie, Paweł Fajdek świętował zdobycie krążka srebrnego! Ten pierwszy, świeżo upieczony mistrz Europy, podkreślał po zawodach, że dla niego numerem 1 na świecie jest niezmiennie Paweł Fajdek. "Gdy zdobędę złoto mistrzostw globu albo igrzysk, to powiem, że jesteśmy na równi" - stwierdził. Fajdek natomiast - trzykrotny mistrz świata - zapewniał, że drugie miejsce go nie złości, przeciwnie: cieszy się z tego srebra. "Wojtek był lepiej przygotowany. Treningi i zawody szły mu nieźle, a ja musiałem walczyć ze sobą każdego dnia" - powiedział.
"Złoty" Wojciech Nowicki (po prawej) i "srebrny" Paweł Fajdek tuż po konkursie rzutu młotem na lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Berlinie /Adam Warżawa /PAP

Nowicki (KS Podlasie Białystok), który przed wyjazdem do Berlina miał w kolekcji brązowe medale najważniejszych imprez: igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy, tym razem po raz pierwszy świętował zdobycie złota! Krążek z najcenniejszego kruszcu zapewnił mu rzut na odległość 80,12 m. Fajdek (KS Agros Zamość) natomiast w swojej najlepszej próbie - na wagę srebra! - uzyskał 78,69 m.

Po konkursie świeżo upieczony mistrz Starego Kontynentu mówił o swoim sukcesie ze spokojem i dużą pokorą.

Dwa razy rzuciłem po 80 metrów, a to oznacza stabilizację. Przez eliminacje się prześlizgnąłem, a teraz cieszę się bardzo, że wykonana praca skutkuje takimi rezultatami - podsumował swój start.

Do końca byłem przekonany, że Paweł (Fajdek) coś jeszcze dołoży. Dzisiaj mu się nie udało. Może wynikało to z temperatury i przedłużającego się konkursu. Wszyscy jednak musieliśmy sobie z tym poradzić. Bardzo się cieszę, że mi udało się to najlepiej - przyznał.

Podchodziłem do tego startu po prostu tak, że trzeba zrobić swoje. Nie myślę w takich kategoriach jak presja. Chciałem rzucić minimum 80 metrów i to się udało. Szkoda, że nie troszeczkę dalej - mówił Nowicki.

Zdradził, że tuż przed konkursem trenerka Malwina Wojtulewicz nie próbowała już wpływać na jego motywację czy samopoczucie: Trenerka nic mi nie mówiła szczególnego przed konkursem. Uważamy, że to za późno i to już nie ten moment. Po prostu wchodzę i robię tak, jak czuję. Medal dedykuję jej, bo muszę z nią wytrzymywać jako z kobietą.

Nowicki podkreślał również swoje wielkie uznanie dla Pawła Fajdka, którego tym razem pokonał.

Paweł jest trzykrotnym mistrzem świata. Cieszę się, że w końcu mogę rywalizować z nim na równym poziomie. Gdy zdobędę złoto mistrzostw globu czy igrzysk, to powiem, że jesteśmy na równi. Nigdy nie powiem, że jestem lepszy - zaznaczył Wojciech Nowicki.

Paweł Fajdek: Nie jestem zły, cieszę się z tego srebra

O nim z kolei z uznaniem wypowiadał się Paweł Fajdek, który zapewnił również, że nie jest na siebie zły z powodu przegranej z mniej utytułowanym kolegą z reprezentacji.

Nie ma we mnie sportowej złości, bo gdybym przegrał w tym sezonie raz i to w mistrzostwach Europy, to pewnie bym się denerwował - ale Wojtek był lepiej przygotowany. Treningi i zawody szły mu nieźle, a ja musiałem walczyć ze sobą każdego dnia. Mój organizm nie dawał rady. I tak dobrze, że udało się wywalczyć srebro - ocenił.

Jak stwierdził, finałowy konkurs ułożył się zgodnie z jego przewidywaniami.

Walczyłem o to, by poprawiać się z kolejki na kolejkę, ale ciężko było dołożyć po pierwszej próbie (Fajdek już w pierwszej serii rzutów uzyskał swój najlepszy rezultat: 78,69 m - przyp. RMF FM). Konkurs trwał bardzo długo, były przerwy, zatrzymywali nas przed każdym niemal rzutem. Jest to rozpraszające i nie działa na naszą korzyść. Strata energii przez upał jest też ogromna. Starałem się nie ruszać za bardzo, ale to na niewiele się zdało - relacjonował.

Zapewnił, że czuł, że jest w stanie powalczyć z Nowickim, ale - jak stwierdził - "nie było energii, by dokończyć czwarty obrót".

Nie chcę na nic narzekać, ale eliminacje późno się skończyły, nie miałem już nawet siły i ochoty na to, by zrobić siłownię. Musiałbym wrócić do hotelu, a potem jechać na stadion treningowy. Postanowiłem zatem po prostu odpocząć - dodał.

Przed Fajdkiem teraz dwa ważne sezony: za rok powalczy w Dausze o czwarty z rzędu tytuł mistrza świata, a za dwa lata w Tokio chce po raz pierwszy w karierze zawiesić na szyi medal igrzysk olimpijskich.

Najważniejsza zmiana, jaka mnie czeka, to powrót do treningów sprzed dwóch lat. W tym roku wprowadziliśmy parę nowości. Po to był ten sezon, żeby sprawdzić niektóre rozwiązania. Szło nieźle, ale pojawiły się kontuzje. Nie było potem z czego się odbić. Najlepsze rzuty oddawałem na treningach dwa miesiące temu - wyjawił.

Srebro z Berlina to dla niego trzeci medal mistrzostw Europy: złoto wywalczył dwa lata temu w Amsterdamie, a w 2014 roku w Zurychu stanął na drugim stopniu podium.

Wiem zatem, jak to wygląda. Cieszę się, że cztery lata temu było dokładnie tak samo: miałem problemy zdrowotne i zostałem wicemistrzem Europy, a rok później zdobyłem złoto mistrzostw świata - i o to mi chodzi - zaznaczył Paweł Fajdek.

Medale mistrzostw kontynentu nie mają dla mnie większego znaczenia, choć oczywiście moja ambicja nie pozwala mi przychodzić na start i przegrywać. Chciałem wygrać, ale Wojtek po prostu był lepszy - podsumował.


(e)