Koszykarze Asseco Prokom pokonali w Gdyni Olimpiję Union Lublana 67:52 (13:15, 14:15, 23:3, 17:19) w spotkaniu ósmej kolejki grupy D Euroligi. Było to pierwsze zwycięstwo mistrzów Polski w tych rozgrywkach. Mistrzowie Polski zrewanżowali się gościom za wyjazdową porażkę 62:70 i dzięki wyższemu zwycięstwu zepchnęli słoweńską drużynę na ostatnie miejsce w grupie D.

O sukcesie gospodarzy zadecydowała wysoko wygrana trzecia kwarta (w pozostałych trzech lepsi okazali się rywale) oraz 14 trafionych trójek przy zaledwie trzech Olimpiji.

Klubowy rekord zbiórek w Eurolidze ustanowił przy okazji Donatas Motiejunas, który zebrał z obu tablic aż 21 piłek - poprzedni najlepszy wynik należał do irlandzkiego centra Pata Burke'a (20 zbiórek).

Goście przyjechali do Gdyni bez czterech koszykarzy, którzy w tym tygodniu odeszli z Olimpiji - Danny Greena (w pierwszym spotkaniu zdobył 23 punkty ), Bena Woodside'a, Damira Markoty oraz byłego centra Asseco Prokom Ratko Vardy.

W tej sytuacji były trener PGE Turowa Zgorzelec Saso Filipovski musiał powołać pod broń zaledwie 17-letniego debiutanta Erjona Kastratiego oraz rekonwalescenta, 37-letniego Gorana Jagodnika, który w tym sezonie nie zagrał w żadnym meczu Euroligi. Jeden z symboli mistrzów Polski nie wystąpił także w tym spotkaniu - Jagodnik nie wziął udziału nawet w rozgrzewce, ale potrzebny był, aby można było wpisać do protokołu 10 zawodników.

Pomimo osłabienia rywale dotrzymywali gdynianom kroku w pierwszej połowie. Zaczęło się co prawda planowano, bo po trafieniach Jerela Blassingame'a gospodarze wygrywali 5:0. Za chwilę zrobiło się 9:5 dla gości, dla których także pięć punktów zdobył rozgrywający Aleksandar Capin.

W 12. minucie ekipa z Lublany wygrywała 19:14, ale kiedy po dwóch rzutach za trzy Przemysława Frasunkiewicza zrobiło się 20:19 dla Asseco Prokom wydawało się, że gdynianie pójdą za ciosem i zaczną systematycznie powiększać przewagę. Tymczasem 120 sekund później Olimpija wygrywała 26:20.

Wyjątkowo udany w wykonaniu gdynian był początek drugiej połowy. Gospodarze zdobyli osiem punktów z rzędu i w 25. minucie wyszli na prowadzenie 35:30. Tym razem drużyna trenera Tomasa Pacesasa nie popełniła już wcześniejszego błędu i nie oddała gościom inicjatywy.

W 27. minucie po trzecim trafieniu zza linii 6,75 metra Frasunkiewicza (była to jednocześnie już 10. trójka całego zespołu) Asseco Prokom wygrywało 43:32. Do końca trzeciej kwarty punktowali tylko mistrzowie Polski - dwa razy trafił Adam Hrycaniuk, a równo z końcową syreną trójką popisał się Łukasz Seweryn.

Po 30 minutach gospodarze mieli w zapasie 17 punktów - 50:33 i ostatnia kwarta była już formalnością.