Reprezentacja Nowej Zelandii pokonała Francję 8:7 (5:0) w finale Pucharu Świata w rugby. Mecz rozegrano na stadionie Eden Park w Auckland w obecności 61 079 widzów. Trzecie miejsce zajęła Australia po zwycięstwie nad Walią 21:18 (7:3).

Gracze Nowej Zelandii bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie. Do przerwy prowadzili 5:0, a na początku drugiej połowy 8:0. Później wyraźnie się zdekoncentrowali, co wykorzystali Francuzi, odrabiając mozolnie straty. Zniwelowali je do jednego punktu, ale nie zdołali ostatecznie odwrócić losów zwycięstwa.

Jestem dumny, jak nigdy dotąd, że jestem Nowozelandczykiem. Spełniło się nasze marzenie - cieszył się trener Graham Henry.

W tegorocznej edycji "All Blacks" byli od początku uważani za faworytów m.in. dlatego, że impreza odbywała się na ich terenie, w obliczu fanatycznie zakochanych w rugby nowozelandzkich kibiców. Jednak taki, a nie inny skład finału powodował pewne obawy wśród miejscowych dziennikarzy. Przypominali oni, że dwie najbardziej bolesne porażki w 24-letniej historii PŚ ich ulubieńcy ponieśli właśnie z Francuzami. Jednak tym razem zdołali się zrewanżować Trójkolorowym za tamte upokorzenia, choć końcówka meczu była dość nerwowa.

Puchar Świata to najważniejsze międzynarodowe zawody w rugby, w randze mistrzostw świata, odbywające się co cztery lata. W ostatniej edycji triumfowała drużyna RPA. Obrońcy trofeum odpadli jednak w ćwierćfinale po porażce z Australią 9:11.

Nowozelandczycy po raz drugi sięgnęli po to trofeum, powtarzając sukces z pierwszej edycji turnieju w 1987 roku, kiedy to również byli gospodarzami. Dwukrotnie puchar zdobywali Australijczycy (1991, 1999) i zawodnicy RPA (1995, 2007), a raz Anglicy (2003).