Rozstawiona z numerem czwartym Naomi Osaka pokonała Białorusinkę Wiktorię Azarenkę 1:6, 6:3, 6:3 w finale turnieju US Open. Japońska tenisistka ma w dorobku trzy tytuły wielkoszlemowe. Sukces w Nowym Jorku świętowała po raz drugi w karierze.

31-letnia zawodniczka z Mińska po raz trzeci wystąpiła w finale nowojorskiej imprezy wielkoszlemowej. Zajmująca 27. miejsce w rankingu WTA Białorusinka potrzebowała zaledwie 27 minut, by zapisać na swoim koncie pierwszą partię sobotniego spotkania. Rozprowadzała wówczas rywalkę po korcie, skutecznie grała przy siatce i precyzyjnie uderzała piłkę wzdłuż linii. Dziewiąta na światowej liście Azjatka ułatwiła jej zadanie swoimi 13 niewymuszonymi błędami.

Sytuacja zmieniła się jednak w drugiej odsłonie. Azarenka nie była już w stanie utrzymać narzuconego wcześniej przez siebie tempa. Osaka z kolei ograniczyła własne pomyłki i poprawiła serwis, czego efektem było m.in. pięć asów. Zaczęło się od prowadzenia Białorusinki 2:0, ale Japonka od razu doprowadziła do remisu, a potem zanotowała jeszcze dwa przełamania.

W decydującym secie to Osaka była stroną dominującą. Przy stanie 3:1 dla niej rywalka wygrywała 4:0, ale Japonka wyszła z opresji, broniąc trzy "break pointy". Białorusinka nie składała broni i chwilę później to ona cztery razy wybroniła się przed stratą podania, a następnie sama popisała się przełamaniem, zmniejszając przewagę przeciwniczki do jednego gema. Po chwili jednak sama straciła podanie, a następnie zdeterminowana Osaka wykorzystała drugą piłkę meczową.

Osaka do Azarenki: Nie chciałabym grać przeciwko tobie więcej finałów

Po pierwsze chciałabym pogratulować Wiktorii. Osobiście nie chciałabym grać przeciwko tobie więcej finałów. Nie miałam z tego frajdy, to było bardzo trudne. Inspirowałaś mnie, gdy oglądałam twoje mecze w tym turnieju, gdy byłam młodsza. To był ciężki mecz dla mnie. Pomyślałam tylko (po pierwszym secie - PAP), że żenujące byłoby przegrać w krócej niż godzinę - stwierdziła po meczu Osaka.

Myślałam, że "do trzech razy sztuka", ale wychodzi na to, że muszę spróbować ponownie (Białorusinka wcześniej dwukrotnie wystąpiła w finale US Open i też przegrała - PAP). Gratulacje dla Naomi i jej sztabu. Za tobą niesamowite dwa tygodnie. Mam nadzieję, że zagramy przeciwko sobie w kolejnych finałach. Chcę podziękować też mojemu teamowi - za pozostanie ze mną, za wiarę we mnie. Przed nami jeszcze więcej zabawy. Nie mogę się doczekać tej wspólnej podróży. To była długa droga, by się tu dostać, ale mieliśmy przy tym frajdę. Mam nadzieję, że widzimy się ponownie niedługo- stwierdziła natomiast Azarenka.

3 mln dolarów dla Osaki

Za zwycięstwo w tegorocznej edycji US Open, która ze względu na pandemię koronawirusa toczyła się bez udziału publiczności, Japonka otrzymała czek na 3 miliony dolarów. Druga z finalistek dostanie połowę tej sumy.

Osaka może pochwalić się stuprocentową skutecznością w występach w wielkoszlemowych finałach. Co więcej, dotychczas za każdym razem, kiedy była w ćwierćfinale zmagań tej rangi, potem sięgnęła po tytuł.

Zwróciła na siebie uwagę tenisowego świata, gdy niespodziewanie triumfowała w US Open w 2018 roku. Cztery miesiące później powiększyła dorobek o drugi tytuł wielkoszlemowy, zwyciężając w Australian Open 2019. Potem przyszedł jednak słaby okres w jej grze, doszły też kłopoty ze zdrowiem. Po wznowieniu bieżącego sezonu po pięciomiesięcznej przerwie, która była spowodowana pandemią koronawirusa, niespełna 23-letnia Azjatka wróciła na właściwe tory.

Z Azarenką miała się zmierzyć na korcie głównym kompleksu Flushing Meadows już dwa tygodnie temu w finale turnieju WTA, który wyjątkowo rozgrywany był w tym roku w Nowym Jorku. Wycofała się jednak z powodu kontuzji uda. Sobotni finał US Open był czwartą konfrontacją tych tenisistek. Japonka wygrała trzy z nich.

Białorusinka ma na koncie zwycięstwa w Australian Open 2012 i 2013. Zdobyła również dwa tytuły wielkoszlemowe w mikście, z czego jeden w US Open (2007).

W singlowym finale zawodów tej rangi wystąpiła po raz piąty, a pierwszy od siedmiu lat. W grudniu 2016 roku urodziła syna, a po rozstaniu z ojcem dziecka stoczyła długą batalię prawną o opiekę nad małym Leo. Z tego powodu musiała zrezygnować ze startu w niektórych turniejach. Od powrotu po przerwie macierzyńskiej aż do teraz ani razu w Wielkim Szlemie nie dotarła nawet do ćwierćfinału. Wspomniany sierpniowy turniej WTA w Nowym Jorku był jej pierwszą wygraną imprezą od ponad czterech lat.