Wieczorem po raz czwarty w historii nasi piłkarze zmierzą się z Bośnią i Hercegowiną. Trzy dotychczasowe mecze to były towarzyskie potyczki i to rozgrywane w mocno okrojonych składach podczas grudniowych terminów. Teraz pora na pierwsze poważne starcie, które dla Bośniaków będzie głównym testem przed półfinałem baraży o Euro 2020.
Bośniacki futbol przeżywał niedawno swój złoty okres, uwieńczony awansem na mistrzostwa świata w Brazylii, które Polacy oglądali jedynie w telewizji. Drużyna z Bałkanów postawiła się Argentynie przegrywając 1:2. Do tego doszła porażka 0:1 z Nigerią i na deser wygrana z Iranem 3:1.
Dwa lata później Bośnia otarła się o Euro 2016, bo przegrała dopiero z Irlandią w barażach. To były dwie najlepsze batalie eliminacyjne w wykonaniu tej reprezentacji.
W walce o mistrzostwa świata 2018 nie udało się znaleźć w barażach. Przeciętnie wypadły dla Bośniaków także eliminacje Euro 2020, bo w grupie zajęli dopiero czwarte miejsce - nie tylko za Włochami, ale także Finlandią i Grecją.
Na pomoc tej reprezentacji przyszła jednak poprzednia edycja Ligi Narodów. Bośnia wygrała swoją grupę w Dywizji B. Nie dość, że awansowała o szczebel wyżej, to jeszcze załapała się na baraże o Euro 2020. I już w październiku czeka Bośniaków półfinał tych właśnie baraży i mecz z Irlandią Północną, którą w poprzedniej Lidze Narodów dwukrotnie ograli. Półfinał i po wygranej ewentualny finał Bośnia zagra na swoim stadionie.
To pokazuje jak dużą rolę ma wieczorny mecz Bośniaków z Polakami. Nie dość, że to dopiero drugi pojedynek pod wodzą selekcjonera Dusana Bajevicia, to jeszcze ostatni test przed pojedynkiem barażowym. Bośnia i Hercegowina ma wieczorem o co grać. A mimo że ostatnio przechodziła trudniejszy okres, to jest jednak drużyną groźną. Tym bardziej na swoim stadionie.
W poprzedniej Lidze Narodów Bośniacy wygrali na własnym terenie nie tylko z Irlandią Północną ale i z Austrią. W eliminacjach rosyjskiego mundialu przegrali u siebie tylko z Włochami. Do tego doszedł remis z powoli odradzającą się Grecją i pewne zwycięstwo z outsiderami. Bilans wyjazdowych meczów Bośni był zdecydowanie mniej okazały.
Bardzo trudno spekulować na temat możliwego składu naszych rywali wieczorem. Trener Bajević na pewno zdecyduje się na jakieś roszady w składzie. Pewne jest, że podobnie jak w piątek we Florencji w jego drużynie zabraknie jednego z asów - Miralema Pjanicia. Niedawny nabytek FC Barcelony wciąż jest na kwarantannie. Miał bowiem pozytywny wynik testu na koronawirusa.
Bośnia to oczywiście wybitny napastnik Edin Dżeko z AS Romy. Strzelił ostatnio bramkę w meczu z Włochami. Jego bilans w kadrze można spokojnie porównywać do tego, co w biało-czerwonych barwach robi Robert Lewandowski. 108 bramek i 59 goli. Liderami zespołu są także obrońca Arsenalu Sead Kolasinac czy Edin Visca z Istambulu Basaksehir.
Bośnia na pewno zagra w innym składzie niż w piątek we Florencji przeciwko Włochom. Choćby dlatego, że inaczej gra się z Italią na wyjeździe, a inaczej z Polską u siebie.
Jerzy Brzęczek także wypuści do boju innych zawodników. Jak przyznał wczoraj na konferencji prasowej w Zenicy, zmiany będą dotyczyć każdej z formacji. A skoro trzymamy się słów selekcjonera, to w bramce zapewne zobaczymy Łukasza Fabiańskiego a w ataku Arkadiusza Milika. To albo najrozsądniejsze, albo jedyne możliwe rozwiązania. Być może w środku obrony obok Kamila Glika szansę dostanie Sebastian Walukiewicz.
Ale najciekawsze pytanie brzmi: czy Jerzy Brzęczek da na boisku minuty zawodnikom, których najczęściej pomija, choć obaj mają już spore doświadczenie. Lewy obrońca Maciej Rybus zagrał u niego zaledwie dwa razy. Środkowy pomocnik Karol Linetty miał trzy okazje, by wystąpić w kadrze Brzęczka. Na szansę czeka także Jacek Góralski, którego Brzęczek ceni za grę w destrukcji. No i są jeszcze nasi najmłodsi: Jakub Moder, który zadebiutował w piątek przeciwko Holandii oraz czekający na debiut Michał Karbownik.