Joanna Jędrzejczyk nie odzyskała mistrzowskiego pasa UFC w wadze słomkowej. Po emocjonujących pięciu rundach walki sędziowie niejednogłośnie orzekli zwycięstwo Chinki Weili Zhang. Polka pod koniec starcia miała bardzo widoczne obrażenia twarzy.

Emocje zaczęły się długo przed walką, bo Polka wrzuciła do mediów społecznościowych zdjęcie w masce gazowej, odnosząc się w ten sposób do epidemii koronawirusa, która rozpoczęła się w chińskim Wuhan. Pochodząca z Chin Zhang wzięła to za afront i w rewanżu pokazała polskim kibicom środkowy palec podczas środowego treningu medialnego. Z kolei Jędrzejczyk na spotkaniu twarzą w twarz zapowiedziała, że zamknie rywalce usta swoją pięścią.

Przez 966 dni byłam mistrzynią. Najpierw spróbuj to powtórzyć, a potem porozmawiamy. Do tego czasu pokłoń się królowej! - mówiła olsztynianka.

Do wypełnionej do ostatniego miejsca T-Mobile Arena w Las Vegas Polka wchodziła z różańcem w ręku i z ogniem w oczach. Miała być gotowa na silną i szybką Zhang, bo w maju 2017 walczyła o pas z równie mocno bijącą Jessicą Andrade. Dobrze, że Weili mówi, że chce mnie znokautować. Potrzebuję takich słów, bo mnie mobilizują. Tak samo mówiła Andrade, ale to ja byłam górą - wspomniała.

30-letnia mistrzyni zapowiadała jednak, że nie zamierza tanio skóry sprzedać. Jestem chińską wojowniczką. Wiedziałam, że kiedyś trafię do UFC. Teraz kiedy mam mistrzowski pas, jego obrona jest dla mnie kwestią honoru - opowiadała przed walką.

Widowiskowe starcie

Faworytką bukmacherów była Zhang, która z 20 walk aż 17 zakończyła przed czasem. Ale lepiej w starcie weszła Polka, której szybkość i ruchliwość sprawiały Chince sporo kłopotów. Jędrzejczyk poczęstowała rywalkę kilkoma błyskawicznymi kopnięciami i ciosami, po których natychmiast od niej odskakiwała. Jednak Zhang udowodniła, że zna ten fach równie dobrze i pod koniec rundy obie zawodniczki okładały się nawzajem nawet już po dzwonku.

W drugiej rundzie Polka próbowała konsekwentnie trafiać Zhang w zewnętrzną stronę prawego uda, a silna i muskularna Chinka szukała nokautującego ciosu. Pod koniec tego starcia Jędrzejczyk wyprowadziła celne kopnięcie lewą nogą, które wywarło na mistrzyni spore wrażenie i na krzesło do narożnika musiał zanieść ją jej trener.

Polka zwietrzyła szansę i w trzeciej rundzie zasypała rywalkę ciosami oraz kopnięciami. Udało się jej także obronić przed obaleniem, co było o tyle istotne, że Zhang słynie z akcji w parterze. Kiedy wydawało się, że Chinka nie nadąża za ruchliwą Polką i słabnie kondycyjnie, tuż przed dzwonkiem Jędrzejczyk nadziała się na kontrujący cios prosto w czoło, które natychmiast potężnie spuchło.

Przed czwartą rundą obie zawodniczki witała owacja na stojąco. Walka stała na świetnym poziomie, a ilość zadanych i przede wszystkim celnych ciosów była ogromna. Amerykańscy komentatorzy chwalili Polkę za odporność, bo mimo olbrzymiego guza na czole i przestawionego przez jeden z ciosów Zhang nosa wciąż szukała okazji do ukąszenia.

Tuż przed piątą rundą Zhang, która do tej pory jeszcze nigdy z nikim nie walczyła na pełnym dystansie, i mocno pokiereszowana Jędrzejczyk padły sobie w ramiona. A potem znowu zaczęły wymianę ciosów i kopnięć, która trzymała kibiców w napięciu do samego końca.

Jedno z najlepszych starć w kobiecym MMA

Znany amerykański komentator Joe Rogan rozpływał się w pochwałach. W pewnym momencie przyznał, że ta walka zyska miano legendarnej i przejdzie do historii jako najlepsze starcie kobiet w MMA. Tego samego zdania byli kibice, którzy końcowy dzwonek przywitali ogromnym aplauzem i wrzawą.

Rogan stwierdził także, że nie ma pojęcia, kto był lepszy w tym pojedynku. Liczba ciosów przemawiała za Polką, która częściej biła na tułów (50-19), podobnie jak statystyka kopnięć (62-46). Zhang była z kolei lepsza w uderzeniach w głowę (104-75) i to ostatecznie jej ręka powędrowała w górę po sędziowskim werdykcie, który był niejednogłośny.

Polka była niepocieszona, ale pokazała wielkie umiejętności, hart ducha i ogromną waleczność.

Od trzeciej rundy walczyłam z olbrzymim guzem na czole, który bardzo mi dokuczał. Głowa też od tamtej pory nie mogła złapać równowagi. Ale taki jest nasz sport, gratuluję Weili, bo jest wielka. Ja byłam na nią dziś gotowa i cieszę się, że stworzyłyśmy wspaniałe widowisko. Jestem dumna z siebie i swojego teamu. Dziękuję moim bliskim - w tym tacie i siostrze - za to, że byli tu dziś ze mną. Pozostanę mistrzynią bez względu na to, czy mam, czy też nie mam pasa - powiedziała tuż po walce, a później pojechała na badania do szpitala.